Wiadomości z Rosji

Znajdujesz się na blogu, który zawiera przetłumaczone przez jego autorkę, w sposób mniej lub bardziej dosłowny, artykuły zaczerpnięte z rosyjskich portali internetowych, pogrupowane w kilka kategorii, razem tworzące ciekawą, kolorową mozaikę, pozwalającą na spojrzenie na Rosję z wielu perspektyw i zafascynowanie się jej różnorodnością. Pod każdym tłumaczeniem zamieszczone jest nazwisko autora tekstu, źródło oraz data publikacji, o ile jest wiadoma. Serdecznie zapraszam do lektury bloga, w którym każdy odwiedzający z pewnością znajdzie coś interesującego.



środa, 20 marca 2013

Oblicze miasta Irkucka

Teren, na którym leży miasto Irkuck, to krajobraz nieporównywalny z niczym pod względem piękna i bogactwa. Irkuck chlubi się wybitnym dziedzictwem kulturowym, przede wszystkim są to tradycyjne drewniane domy, które słusznie zasłużyły na tytuł światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Dzięki harmonijnemu połączeniu pejzażu rzecznego oraz zabudowy miejskiej, a także położeniu geograficznemu, Irkuck posiada ogromny potencjał na dalszy rozwój w sferze ekonomii i urbanistyki. Jednakże, nie należy zapominać o tym, że te historyczne i przyrodnicze bogactwa obowiązkowo trzeba ochraniać i wykorzystywać w celu polepszenia jakości życia mieszkańców oraz gości.
 
Fot. http://pl.tripadvisor.com/
 
Architektoniczna przeszłość miasta, jego narodowy charakter, tak nazywany "duch miasta", nadają Irkuckowi niepowtarzalność. Ażeby wszystko to ochronić, konieczne jest pełne troski odnoszenie się do architektonicznych dóbr oraz dbałość o to, aby nowe budynki w swojej formie, wielkości oraz z cechami charakterystycznymi, związanymi z surowym syberyjskim klimatem, harmonijnie wpisywały się w miejski zespół architektoniczny. Niestety, miasto z dnia na dzień traci swoją niepowtarzalność - stopniowo burzone są historyczne drewniane domy, a na ich miejsce przychodzą współczesne mieszkalne wieżowce, pojawiają się wielkie różowe pudełka kompleksów handlowych bezpośrednio w centrum miasta albo na brzegu Angary.
 
Tradycyjna architektura drewnianych domów stanowi cenny wkład do współczesnej kultury urbanistycznej. Budownictwo drewniane zdobywa coraz większe uznanie, co naocznie demonstruje projekt odbudowy 130-ego kwartału. Naturalnie, należy zaznaczyć, iż jest on kosztowny i nie całkiem odpowiada stylem architektonicznym. Do starań o  ochronę zabytków budownictwa drewnianego zaliczyć należy także rekonstrukcję domów z uwzględnieniem współczesnych norm i standardów, oraz częściową ochronę wewnątrzmiejskich stref użytku publicznego i ogródków, położonych na obszarach przylegających do drewnianych budynków. W związku ze zniszczeniami drewnianych domów przez pożary, a często nawet podpalenia, odnosi się wrażenie, iż są one usuwane świadomie i z premedytacją. Nieustannie poszerzana strefa niewielkich kontenerowych pawilonów na południe od centralnego rynku, z należącymi do nich stalowymi płotami, sprawia nadzwyczaj odpychające wrażenie.
 
Fot. http://commons.wikimedia.org/
Obok historycznego centrum Irkucka można wymienić nie mniej zachwycające widoki, takie jak przybrzeżne obszary wzdłuż Angary. Czyste i przezroczyste jak kryształ rzeki Angara i Irkut, ich wysepki i brzegi powinny być wykorzystywane intensywniej i bardziej różnorodnie. Teren wzdłuż brzegu można by zagospodarować, uczynić ogólnodostępnymi różne placyki, przeznaczyć je dla najrozmaitszych grup docelowych - pieszych, rowerzystów, skaterów, łyżworolkarzy, rybaków, itd. Ogólnie rzecz biorąc, place i pomniki są upstrzone kosztownymi kwiatami, ale te, w pierwszej kolejności, reprezentatywne rejony miasta nie mają przestrzeni do użytku. Tym sposobem, zostaje jedynie pospacerować albo posiedzieć na ławeczce - alternatywnych wariantów raczej nie znajdziecie. W miejsce nowych pomników i kwiatowych klombów (na przykład, takich jak na prospekcie Marszala Żukowa w rejonie Sołniecznym) można byłoby zagospodarować place zabaw dla dzieci, a do ich zbudowania ściągnąć młodzieżowe stowarzyszenia i wolontariuszy z inicjatywą. Wówczas ludzie traktowaliby z większą troską to, co stworzyli własnymi rękoma, i nie dochodziłoby do aktów wandalizmu. Z kolei zamiast stawiać niejednolite wieżowce należałoby zbudować zejścia do rzeki i uszlachetnić obszar przybrzeżny. Zabudowania i ścieżki można by było wykonać z drzewa i ekologicznych materiałów i ochronić otwarte łąki w pobliżu rzeki.
 
Jeśli teraz Irkuck ochroni swoją historię i wyjątkowość, i centrum nie będzie zabudowywane szklanymi wieżowcami, to miasto może [...] zachować swoją indywidualność. I wziąć na siebie tę odpowiedzialność powinni politycy i inwestorzy, celem których powinien być stabilny rozwój miasta oraz podwyższenie stopnia jakości życia mieszkańców, a nie pogoń za wygodą i bezmyślnym  zabudowywaniem przestrzeni miejskiej.

Informacje nt. kuchni buriackiej w Irkucku.
 
 
Autor: Katia Fridrich, Andreas Diorhofer.
Źródło: http://www.irkutsker-deutsche-zeitung.ru/ru/2011/11/01/oblik-goroda-irkutska/ (wgląd: 20.03.2012).
Data publikacji: 1.11.2011.

niedziela, 17 marca 2013

Co kogo boli(d)?

Kirił Żurenkov, Sergiej Mielnikov, Władimir Tichomirov – o psychologicznym efekcie upadku czelabińskiego meteorytu.

 

Eksplodujący w Czelabińsku meteoryt nie tylko przyniósł miliardowe straty oraz spowodował traumę u ponad tysiąca ludzi, ale i rozbudził w społeczeństwie nowe fobie. „Ogoniok” zbadał ów fenomen.


Mało kto o tym wie, ale czelabiński meteoryt wybuchł równo 100 lat po innym unikatowym wydarzeniu astonomicznym – „wielkiej procesji meteorytów 1913 roku” – z niewielką różnicą wynoszącą sześć dni: „wielka procesja”, kiedy to po niebie nad północną półkulą przemknęły dziesiątki meteorytów, miała miejsce 9 lutego, a czelabiński meteoryt spadł 15 lutego. I tak, w owym 1913 roku, „Ogoniok” poprosił pisarzy i malarzy Sankt-Petersburga, aby opowiedzieli o tym, czego się najbardziej obawiają. W rezultacie wydany został „straszny” numer – prawdziwa encyklopedia fobii początku XX wieku: Wrubel i Wasniecow narysowali wodników i diabły, a Gieorgij Iwanow napisał opowiadanie o zjawie złego Birona, która nawiedziła Petersburg. Co ciekawe, w numerze nie było ani słowa o rzeczach naprawdę niebezpiecznych – ani o przyszłych rewolucjach i wojnach, ani o katastrofach w kosmosie. Łatwo to wytłumaczyć: na początku ubiegłego stulecia nauka wpajała ludziom spokój oraz pewność, tak jak wszelkiego rodzaju mistyka – strach przed niepojętym.

Fot. http://www.kommersant.ru/doc/2120767
Dziś sytuacja zmieniła się o 180 stopni: wampiry i pozostała hołota przekształcili się w idoli nastolatków, natomiast osiągnięcia nauki wzbudzają u ludzi autentyczny strach. Okazuje się, że wraz z poszerzaniem naszej wiedzy na temat otaczającego nas świata poszerza się także i lista zagrożeń, przy czym wielu z nich zwykły człowiek, nie posiadający specjalistycznego wykształcenia, nie potrafi nawet ich sformułować. Nie rozumie, ale boi się. Wystarczy przypomnieć sobie masową histerię związaną z uruchomieniem Wielkiego Zderzacza Hadronów albo oczekiwanie na globalną katastrofę klimatyczną związaną z nieuchronnym końcem świata, spowodowanym upadkiem asteroidy, przepowiedzianym przez Majów. Nawet nanotechnologią, którą lansował pięć lat temu ówczesny premier, okazała się źródłem tajemniczego zła, niszczącego organizmy żywe na poziomie molekularnym. Dodatkowo wspólnym lejtmotywem wszystkich tych niepokojów stało się przekonanie, iż „uczeni nas okłamują”. Jak widać, czelabiński meteoryt spadł na dobrze przygotowaną glebę.

Gdyby coś podobnego miało miejsce w czasach sowieckich, na wybuch w atmosferze nikt nie zwróciłby uwagi, jak zdarzyło się to w lipcu 1949 roku, kiedy na niebie nad Czelabińskiem wybuchł jeszcze jeden, kunaszakskij, meteoryt. Wtedy w gazetach zamieszczono maleńką notkę, obywatele pomruczeli i zapomnieli. Albo, na przykład, czy ktokolwiek pamięta o tym, że 15 lat temu na niebie nad Syberią wybuchł bolid, a moc wybuchu wynosiła 20 bomb atomowych, zrzuconych na Nagasaki? Jednak obecny czelabiński wybuch ludzie zapamiętają na długo, a to wszystko dzięki kamerom samochodowym, które nagrały zdarzenie we wszystkich możliwych ujęciach. Nagrania trafiły do Internetu, w ślad za tym w sieci pojawiły się żarty i przeróbki na temat meteorytu - całymi wiekami ludzie, starając się uchronić przed strachem, wyśmiewali jego przyczynę - a potem jedna za drugą rodzić się zaczęły "teorie spiskowe". "Informacja od Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych: to nasz bombowiec, - pisano na czelabińskich stronach internetowych. - Pilot doleciał do przedmieść, a sam zginął w powietrzu". Dlaczego meteoryt zostawiał za sobą ogon, podobny do ogona paliwa rakietowego? - pytała pewna gazeta federalna. - Dlaczego wybuch meteoryta podobny był do wybuchu rakiety samolikwidującej?" Dziennikarzom na swoim blogu wtórował także członek Rady Dumy Państwowej Władimir Żirinowski, przypuszczający, iż na Czelabińsk napadli Amerykanie. Wkrótce na temat utworzenia niejakiej nowej obrony przeciwmeteorytowej wypowiedziano się i na korytarzach rządowych.

Wystraszeni ludzie nie przyjmują argumentów uczonych, objaśniających to, że ludzie, z zasady, nie mogą kontrolować nawet 90% asteroidów i komet, przelatujących w bezpośredniej bliskości od nas. Oto kilka liczb: każdego miesiąca w atmosferze Ziemi mają miejsce wybuchy - z energią do 300 ton trotylu - niewielkich bolidów. Raz na 10 lat do atmosfery planety przedostają się meteoryty z energią 50 kg trotylu, natomiast takie obiekty, jak asteroidy lub podobne tunguskiemu meteorytowi, odwiedzają nas raz na tysiąc lat.

Tak więc, patrząc na cały ten informacyjny szum wokół meteorytu, warto zapytać samego siebie: czy aby nie oszukujemy się, tak jak nasi przodkowie 100 lat temu? Może bać się trzeba nie kamieni spadających z nieba, ale czegoś bardziej realnego, co już stoi u naszego progu?

Tłum karmi się pogłoskami. Ekspertyza

Wydarzenia ekstremalne, w rodzaju upadku meteorytu w Czelabińsku, na które ludzie nie są całkowicie przygotowani, wyzwalają, oczywiście, nastroje paniczne. Uwidacznia się to w pierwszej kolejności w tak zwanych zagrożonych grupach ludności i ich stanie fizycznym: zaostrzają się choroby chroniczne, zwiększa się liczba samobójstw, wśród ludzi niezrównoważonych psychicznie nasilają się objawy maniakalne. W podobnych przypadkach rozpowszechniają się także różne wieści, na przykład tak zwane pogłoski-straszaki oraz pogłoski agresywne, jak miało to miejsce w Czelabińsku. Upadek meteorytu objaśniano nie tylko przyczynami naturalnymi: utwierdzano się w przekonaniu, że jest to dzieło - jednym razem - rosyjskich żołnierzy, a innym - amerykańskich. Tego rodzaju wiadomości pokazują "paniczny tłum", w którym reakcja następuje po kręgu - ludzie zarażają się nawzajem emocjami. Nieprzygotowanemu człowiekowi trudno jest przeciwstawić się takim nastrojom: może będzie mu później do śmiechu albo wstyd, ale w momencie reakcji kolistej zachowuje się irracjonalnie. Jeśli pogłoski zaczynają się intensyfikować (co w tym przypadku, na szczęście, się nie zdarzyło), to "paniczny tłum" może przekształcić się w "agresywny", którym kieruje już nie strach, lecz gniew. 

Aby zapobiec pojawieniu się "panicznego" lub "agresywnego tłumu", należy zniszczyć pogłoski w zarodku - nazywa się to odstrzałem pogłosek. Takie coś mogłoby przydać się i w Czelabińsku. Można, powiedzmy, zorganizować dowolny atak na pogłoski: wprost ogłosić, że informacja nie jest zgodna z rzeczywistością, ale nie zawsze prowadzi to do oczekiwanych rezultatów. Lepiej działa atak skrzydłowy, kiedy, nie wspominając o pogłosce albo jej temacie, oferuje się ludziom informację przeciwną ze względu na treść. Dla przykładu, w 1986 roku w stolicy jednego z bliskowschodnich krajów rozpowszechniła się pogłoska o tym, że przy państwowej granicy zebrały się wojska wroga. Aby zniszczyć pogłoskę, grupa dziennikarzy, współpracująca z psychologami, zrobiła serię reportaży, w których ukazywano pomyślne życie ludzi rejonów przygranicznych. W ten sposób, poprzez transmisję pośredniej pozytywnej informacji, pogłoska o nieprzyjacielu została "zdławiona".

Ciekawe, że formowanie się "panicznego tłumu" w niewielkim stopniu zależy od nacjonalności oraz kultury. Strach warunkowany jest raczej epoką historyczną - na przykład, w średniowieczu masową panikę wywoływały czarownice. Dzisiaj lęki są inne: jest, dla przykładu, lęk przed skażeniem radioaktywnym, katastrofą lotniczą albo przed asteroidami, które jakoby mogły zderzyć się z Ziemią. Wraz z upływem czasu zmieniają się także źródła pogłosek: jeśli wcześniej upowszechniali je, powiedzmy, taksówkarze, handlowcy albo babcie, siedzące w bramach, tak dzisiaj to informacja z Internetu przyczynia się do "wciągnięcia" do paniki czy agresji. Na nią ludzie na razie nie mają odporności, wszak Internet to stosunkowe nowe medium. Miejmy nadzieję, że z czasem taka "odporność" się wykształci.

Strach jak pandemia. Doświadczenie

W przeciągu ostatnich lat ludzkość cierpiała naraz na kilka ogólnoświatowych fobii.

Problem 2000





W przededniu nowego tysiąclecia użytkownicy komputerów na całym świecie obawiali się tak zwanego "problemu 2000". Rzecz w tym, że w starym zabezpieczeniu programu było przyjęte oznaczać rok nie czterema, lecz zawsze dwiema cyframi (na przykład, nie 1991, a 91). Wielu więc martwiło się, iż daty w komputerach po prostu się wyzerują - mogłaby to być sytuacja krytyczna, na przykład, dla programów finansowych. W niektórych krajach na rozwiązanie "problemu 2000" wydano ogromne pieniądze. Jednakże później specjaliści krytykowali pomysł i nawet przekonywali, że problem nie był wart takiego rozdmuchania.
 
Świńska grypa
 
Masowy wybuch tej choroby miał miejsce w 2009 roku i zmusił WHO do zwiększenia stopnia groźby pandemii do maksimum - 6. stopień. W ten sposób epidemia grypy stała się pierwszą pandemią (czyli epidemią w skali całego kraju lub nawet kilku krajów) od 40 lat. Cały świat obiegła panika: w niektórych państwach i regionach wprowadzono nawet stan wyjątkowy. Jednak później, kiedy strach zmalał, WHO zarzucono rozdmuchiwanie niepotrzebnych lęków oraz to, że całe partie zakupionej szczepionki zostały niewykorzystane.  
 
Koniec świata

Jedna z najbardziej masowych fobii owładnęła światem pod koniec zeszłego roku: na 21 grudnia (według drugiej wersji - na 23) został "wyznaczony" koniec świata. W mediach powoływano się na kalendarz Majów, który akurat kończył się na tym dniu. Wielu z tych, którzy uwierzyli w przepowiednię, próbowali nawet schronić się w specjalnych miejscach na Ziemi - w szczególności na szczycie Bugarach we Francji (z powodu niezwykłej formy  uważany jest przez zwolenników mistycznych prądów oraz ufologów za bazę UFO). Uczeni, w tym specjaliści od Majów, wszystkie te pogłoski obalili, a koniec świata nie nastąpił.

Azbest

Fobia antyazbestowa na świecie zaczęła się jeszcze w latach 70. XX wieku i od tamtej pory nabiera obrotów. Dla przykładu, w 1999 roku Komisja Europejska przyjęła dyrektywę, zgodnie z którą w krajach UE zakazywano używania azbestu oraz wyrobów z azbestu, począwszy od 1 stycznia 2005 roku, a w Londynie nawet dzisiaj działa "Ruch na rzecz zakazania azbestu". Eksperci jednakże uściślają, że istnieją dwa rodzaje azbestu. Pierwszy, amfibolowy, w rzeczywistości jest niebezpieczny i zakazany, a drugi, chryzotylowy (który zresztą wydobywany jest w Rosji), nie przynosi szkody - oczywiście, przy kontrolowanym używaniu.

Briefing

Tahir Bazarow, psycholog, profesor MGU

Ludziom potrzebne są wydarzenia. Sam chciałbym zrozumieć, jak to możliwe, że w epoce sieciowych organizacji i wykształcenia nagle takie zainteresowanie względem końca świata. Według mnie, ludzie potrzebują cudów, ale dobre cuda nie przychodzą do głowy. Chciałoby się cudów takich armagedońskich, apokaliptycznych, coś kończących. Mam pewną hipotezę: rzecz w tym, że zakończenie jest zawsze najbardziej skomplikowane, ludzie umieją zaczynać, podoba im się zaczynać cokolwiek. Ale naprawdę niewielu udaje się zakończyć, tak więc oni oczekują tego, aż się samo skończy.

Źródło: kanał telewizycjny "Дождь".
 
Set Godin, autor książek o marketingu

Ludzie działając, zasadniczo orientują się na strach, nadzieję oraz miłość. Każdy marketingowiec z sukcesami, w tym także i politycy, czerpią korzyści co najmniej z jednej z tych podstawowych potrzeb. Na prykład, Rudolf Giuliani (eks-mer Nowego Jorku, który otrzymał stanowisko dzięki hasłom walki z przestępczością) był, niewątpliwie, kandydatem, pracującym ze strachem. Ciekawie jest zastanawiać się nad tym, jak określone kategorie są związane z różnymi emocjami. I tak, lekarze, otrzymujący pieniądze za obserwacje medyczne, pracują w biznesie, zbudowanym na strachu, podczas, gdy onkolodzy sprzedają nadzieję.




Źródło: prywatny blog Seta Godina.
 
Michaił Winogradow, psychiatra
 
Obserwuje się duże rozpowszechnienie aerofobii w związku ze znaczną ilością katastrof lotniczych. Są też natręctwa - lęk przed zarażeniem się wszelkiego rodzaju chorobami, strach przed ciemnością, zamkniętymi pomieszczeniami, wysokością. Lęk przed samotnością zaczął się wysuwać na przód, ponieważ ludzie zaczęli tracić więzi rodzinne oraz wartości i duża liczba starszych ludzi pozostaje w starym miejscu zamieszkania, podczas gdy młodzież wyjeżdża. Strach przed otwartą przestrzenią. Oczywiście, fobie transportowe w dużych miastach, a zwłaszcza w Moskwie - strach przed jazdą metrem.
 
Źródło: "Komsomolskaja prawda".
 
 
 
Autor: Kirił Żurenkov, Sergiej Mielnikov, Władimir Tichomirov.
Źródło: http://www.kommersant.ru/doc/2120767 (wgląd: 17.03.2013).
Data publikacji: 25.02.2013.

sobota, 16 marca 2013

Kuchnia buriacka w Irkucku

Irkuck - miasto z dużą ilością restauracji, kawiarni i barów, gdzie można spróbować kuchni różnych narodów świata. Chciałabym odbyć małą "przechadzkę" po narodowym potrawom kuchni buriackiej i opowiedzieć, gdzie w Irkucku można ich skosztować.

 
Kulinarne obyczaje Buriatów kształtowały się przez całe wieki. Buriaci nauczyli się przygotowywać jedzenie, które pomagało im przetrwać w surowych warunkach Przybajkala. Kuchnia buriacka odznacza się skrupulatnym podejściem do przygotowywania jedzenia, prawidłowym i pełnym korzystaniem z darów przyrody.
 
Fot. http://forum.ykt.ru/viewtopic.jsp?id=2443847
Buriaci od zawsze zajmowali się hodowlą bydła. I buriacka kuchnia słynna jest, przede wszystkim, z mięsnych potraw. Tradycyjna potrawa to buuzy, znane w Rosji pod nazwą pozy. Sztuka przygotowywania buuzów zawsze była wysoko ceniona u Buriatów i stanowiła powód do uzasadnionej dumy tego narodu. Pozy robione są z baraniny, wołowiny lub koniny. Są to takie delikatne "woreczki" z ciasta, wypełnione farszem, przyominające ogromne pierogi, tylko gotowane na parze kipiącego tłuszczu w wielkim zamkniętym garnku. Dzięki tej metodzie wewnątrz "woreczka" pojawia się naturalny, aromatyczny bulion. Przygotowywać buuzy tak, jak robią to Buriaci, nie umie nikt inny.
Druga znana potrawa to szulep - zupa z makaronem po buriacku. Najważniejsza w tym daniu jest baranina. Zupa z tym rodzajem mięsa jest bardzo tłusta, pożywna, zdrowa i naprawdę smaczna.
W kuchni buriackiej popularne są także dwa rodzaje kiełbas: kaszanka oraz kiełbasa mięsna. Do przygotowania obu wykorzystuje się wołowinę. Tylko do kaszanki potrzebne jest nie samo mięso, a prawie 1,5 kilograma wołowej krwi.
Ważne miejsce w buriackiej kuchni zajmują potrawy z mleka. Znany jest tarasun - napój alkoholowy, otrzymywany metodą destylacji mlecznego kwaśnego produktu. Buriaci wykorzystują kwaśne mleko.
Suszony sprasowany twaród - huruud traktowany jest jak chleb. Niezwykle pożywną potrawą jest także sałamat lub szanan zohej - śmietana, gotowana na słabym ogniu i wymieszana z mąką z grubego przemiału.
Buriaci jedzą śmietanę ze zmieloną czeremchą, gotowaną we wrzątku. Podobnie jak w przypadku Mongołów i Kałmuków, Buriaci piją zieloną sprasowaną herbatę, którą zaprawiają topionym mlekiem. Dodaje się także sól, masło albo łój.
Jeśli kiedykolwiek będziecie w Irkucku, nie zapomnijcie zajrzeć do "poznej" kawiarni i nacieszyć się buriacką narodową kuchnią, jestem pewna, że wam się spodoba! :)

Informacje na temat Obwodu Irkuckiego - Irkuck oraz tradycyjnej zabudowy Irkucka - Irkuck.
 

Autor: Anna Protasowa.
Źródło: http://www.irkutsker-deutsche-zeitung.ru/ru/2011/06/27/posy-in-irk/  (wgląd: 16.03.2013).
Data publikacji: 27.06.2011.

piątek, 15 marca 2013

Blin - symbol Maslenicy

Tydzień Maslenicy, który w Cerkwi prawosławnej jest przygotowaniem do późniejszego Wielkiego Postu, a który następuje tradycyjnie osiem tygodni przed Zmartwychwstaniem Pańskim, w tym roku rozpoczął się 11 marca.

 
 

Maslenica to najradośniejsze i najbardziej dostatnie święto ludowe, trwające cały tydzień. Do Rosji przyszło z kultury pogańskiej i dotrwało do dzisiejszych czasów, mimo przyjęcia chrześcijaństwa. Podstawowym poczęstunkiem oraz symbolem Maslenicy są bliny. Smażone są każdego dnia, licząc od poniedziałku, lecz w szczególnie dużych ilościach – od czwartku do niedzieli. Tradycja smażenia blinów istniała na Rusi jeszcze w czasach oddawania czci pogańskim bóstwom. Wszak właśnie boga słońca Jaryłę proszono o przegnanie zimy, a okrągły rumiany blin jest bardzo podobny do letniego słońca. Smażenie blinów nie jest czynnością skomplikowaną. Jednakże przygotowanie cienkich, równych i pysznych blinów wymaga pewnego mistrzostwa i wiedzy. Istnieje wiele sekretów oraz pomysłów, które mają pomóc przygotować „prawidłowe” bliny. Jeśli będziemy podążać za tymi prostymi zasadami, nawet pierwszy blin nie okaże się bezkształtną bryłą.

O święcie Maslenica czytaj TUTAJ.

Fot. РИА Новости Олег Макаров
Przygotowanie ciasta
 

Do przygotowania ciasta należy przystąpić na trzy godziny przed tym, jak chcemy podać bliny na stół. Jeśli będą to bliny drożdżowe, trzeba zacząć zagniatać ciasto na pięć godzin przed. Mąkę na bliny należy obowiązkowo przesiać – to ją spulchni, i nasze ciasto będzie bardziej miękkie i puszyste. Pamiętajmy, że mąkę należy przesiewać nie wcześniej, ale bezpośrednio w trakcie przygotowywania blinów. Jeśli chcemy, żeby nasze bliny wyszły pyszne i ładne, korzystajmy tylko ze świeżych jajek. Rekomenduje się także przed dodaniem jajek do ciasta dobrze je ubić. Ponadto bliny są lepsze, kiedy żółtka do ciasta przygotowuje się oddzielnie od białek. Należy i żółtka i białka roztrzepać z cukrem albo ubić mikserem. Do ciasta najpierw dodaje się żółtka, następnie należy ciasto wymieszać i pozwolić mu urosnąć (jeśli jest to ciasto drożdżowe) i dopiero później dodać białka. Trzeba pamiętać, żeby ciasto z białkami mieszać od góry do dołu, aby zachować jego piankową strukturę. Potem zostawiamy ciasto znów do wyrośnięcia i od razu przystępujemy do smażenia blinów. Mieszając ciasto należy przestrzegać kolejności etapów przygotowywania. Przesianej mąki w żadnym wypadku nie wolno dosypać do rzadkiej mieszaniny. Najpierw należy wymieszać wszystkie rzadkie składniki, a potem cienką strużką, wciąż mieszając, dodawać je do mąki. Sól i cukier trzeba dodać do ciasta, wcześniej rozpuszczając je w wodzie w oddzielnym naczyniu. Przed dodaniem cieczy obowiązkowo trzeba ją przecedzić, aby grudki nierozpuszczonej soli lub cukru nie wpadły do ciasta.

Aby bliny się udały, rekomenduje się dodać do ciasta olej lub masło. Najlepiej zrobić to na samym końcu, kiedy w cieście znajduje się już mąka. Dodając olej, pamiętajmy o ilości – 2-3 stołowe łyżki w pełni wystarczą. Nie warto ubijać ciasta zbyt długo, gdyż stanie się ono za mocno ciągnące. Jeśli przygotowujemy ciasto drożdżowe, nie przejmujmy się, jeśli nie urosło dostatecznie. Wszystko naprawić powinno ciepłe mleko, które należy dolewać stopniowo do ciasta, stale je mieszając. Im więcej w cieście cukru, tym bardziej rumiane będą bliny. Jeśli nasze bliny będą blade, oznacza to, że ciasto skwaśniało. Sytuację można uratować, lekko je dosładzając. Jednakże i tu pamiętać trzeba o odpowiedniej mierze, gdyż zbyt słodkie ciasto będzie się przypalało.

Uważa się, że bliny drożdżowe wychodzą smaczniejsze, jeśli ciasto zrobione było na mleku, ale za to bardziej puszyste, jeśli użyto wody. Ciasto drożdżowe powinno urosnąć 2-3-krotnie. Jeśli nie urosło, bliny będą zbyt zbite, a jeśli wyrosło zanadto – bliny będą blade i kwaśne w smaku. Jeśli wątpimy w to, czy prawidłowo wymieszaliśmy ciasto, i boimy się, że czegoś brakuje, nie przejmujmy się. To, jaki należy jeszcze dodać składnik, pomoże nam zrozumieć pierwszy blin. Wyjaśnić to, czego brakuje ciastu, można też przy pomocy palca, jeśli przygotowujemy bliny na mleku lub kefirze. Zaczerpnijmy ciasta łyżką wazową i przeciągnijmy palcem po powierzchni. Pozostać powinien wyraźny ślad.

Mleko łatwo wchłania zapachy. Nie należy trzymać go obok ryby, sera i innych produktów o mocnym aromacie, w przeciwnym razie bliny będą mieć nieprzyjemny posmak. Jeśli ciasto wyszło zbyt gęste, można go rozcieńczyć. Nie należy jednak dolewać do niego mleka, gdyż bliny mogą zacząć się przypalać. Lepiej dodać wody, ale nie przesadźcie! Można też dolać piwo – wówczas bliny wychodzą cienkie, ale mocne.


Smażenie


Ważne jest, by przystąpić do smażenia blinów w odpowiednim momencie: ciasto powinno unieść się, ale nie osiąść. Nie trzeba go mieszać, nabieramy chochlą z wierzchu. Patelnia, na której będziemy smażyć bliny, powinna być czysta. Najlepsza byłaby specjalna patelnia, przeznaczona tylko do blinów. Przed smażeniem należy ją dobrze rozgrzać. Ciasto wylewamy cienką warstwą. Jeśli do ciasta dodaliśmy wcześniej oleju, to posmarować patelnię tłuszczem należy tylko przed pierwszym blinem. Istotne, by nie przesadzić z olejem. Gdy nie będziemy lać go na patelnię, lecz smarować ją przy pomocy np. kawałka ziemniaka, nie zostaną żadne zbędne nadwyżki. Można to robić też za pomocą słoniny. Wylewając ciasto na patelnię, trzymajcie ją jedną ręką, a chochlę trzymajcie w drugiej. Ciasto na rozgrzaną patelnię trzeba wylewać szybko, przechylając ją w różne strony, aby ciasto równomiernie rozmieściło się po powierzchni. Rekomenduje się, by smażyć bliny na umiarkowanym ogniu. Należy je odwrócić, kiedy podeschną już na brzegach, a patelnia pokryje się „bąbelkami”. Blin powinien dobrze odchodzić od powierzchni.

 

Bliny rosyjskie:

Składniki:

600 g mąki pszennej, 1 łyżka cukru, 5 łyżeczek masła, 1 jajko, 25 g drożdży, 1 łyżeczka soli, 4 szklanki mleka, 3-4 łyżki oleju.


Przygotowanie:

Podgrzać 3 szklanki mleka, rozpuścić w nim drożdże, dodać ½ łyżki cukru, sól, żółtka oraz roztopione masło. Wymieszać wszystko i wsypać 300 g mąki. Zagnieść ciasto, nakryć ręcznikiem lub serwetką i postawić w ciepłym miejscu, aby urosło. Po około dwóch godzinach, kiedy objętość ciasta się podwoi, rozcieńczyć go pozostałym mlekiem, uprzednio podgrzanym. Dodać resztę mąki oraz cukier i stopniowo wlewać dobrze ubite białka. Znów wyrobić ciasto i dać mu urosnąć. Łącznie ciasto powinno fermentować około trzech godzin. Patelnię posmarować cienką warstwą oleju i rozgrzewać dopóty, dopóki nie zniknie dym. Ostrożnie zaczerpnąć łyżką porcję ciasta i rozlać na patelni. Kiedy spodnia strona blina zarumieni się, posmarować wierzchnią stronę olejem i przewrócić. Kiedy zarumieni się druga strona blina, ponownie posmarować wierzchnią część olejem i przełożyć blin do garnuszka, otulonego ręcznikiem. Bliny podawać gorące lub ciepłe z miodem, śmietaną lub konfiturą.


Autor: Brak danych.
Źródło: http://weekend.ria.ru/food/20130311/807506942.html?utm_source=966130&utm_medium=banner&utm_content=2409257&utm_campaign=rian_partners#ixzz2NcxjxfuO (wgląd: 15.03.2013).
Data publikacji: 11.03.2013.