Wszyscy, którym kiedykolwiek przyszło robić wywiad z Viktorem Tsoi'em, na pewno zgodzą się z tym, że było to nielekkie zadanie, nawet dla najbardziej doświadczonych dziennikarzy. Tsoi, jak wiadomo, należał do tego grona muzyków, którzy uważali, iż całkowicie wyrażają siebie w swojej twórczości - nie ma potrzeby uzupełniać czy objaśniać, - i dlatego na najbardziej zawiłe pytania można było otrzymać w najlepszym wypadku lakoniczną odpowiedź. Tym właśnie, sądząc po wszystkim, tłumaczyło się prawie zupełny brak wywiadów z Tsoi'em na stronach tak oficjalnych, jak i niezależnych gazet.
Okazją do przeprowadzenia niniejszego wywiadu były rezulataty niedawnych badań socjologicznych, przeprowadzonych na zlecenie gazety RIO: KINO zostało nazwane najlepszą grupą sezonu 1986/1987 oraz najlepszą grupą 1987 roku. Rozmowa zaczęła się żywiołowo i w takim też tonie była kontynuowana; nie dotyczyła ona żadnych globalnych kwestii związanych ze światem rocka. Być może wywiad ten pomoże komuś lepiej wyobrazić sobie wewnętrzny świat tej bodaj czy nie najbardziej popularnej grupy LenRocka. Być może, komuś wyda się on nadto prostolinijnym i niegłębokim. Być może... Ale zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, - jeżeli ktoś umie, niech zrobi to lepiej.
Ze strony RIO w rozmowie wzięli udział: A. Astrov (Kujbyszew), V. Andriejev, A. Burłaka, G. Kazakov (Kazań). Wszystkim dziękujemy!
- Vitya, pierwsze pytanie będzie takie. Zgodnie z badaniami ekspertów, które miały miejsce w Leningradzie, grupa KINO jest absolutnym liderem radzieckiego rocka jednocześnie w dwóch kategoriach - sama grupa została nazwana nalepszą grupą roku, a piosenka "Sliedi za soboy", odpowiednio, najlepszą piosenką roku. I wszystko to nie bacząc na to, że u was w Leningradzie w zeszłym roku daliście tylko dwa koncerty. Jak możesz wyjaśnić ten fenomen?
- Nie wiem... Dla mnie dziwne jest tylko, że to "Sliedi za soboy". Ta piosenka nie wchodzi do żadnego albumu. A dlaczego tak - ja nie wiem. Myślę, że dużą rolę odegrał nowy album ("Gruppa krovi" - red.). Inaczej jest to po prostu niezrozumiałe.
Fot. http://ps-popular-music.blogspot.com/ 2007/08/remembering-viktor-tsoi.html |
- Jak ty sam oceniasz ten album?
- Na pewno jest on lepszy od pozostałych. We wszystkim, i jest aktuaniejszy. Ale jest w nim też bardzo dużo usterek. My może i chcieliśmy go przerobić, ale potem pomyśleliśmy i zdecydowaliśmy, że jeśli by nieustannie przerabiać wciąż te same piosenki, to... Wiadomo co....
- Sami go nagraliście?
- Nagraliśmy sami, w okropnych warunkach, właśnie na taki magnetofon jak wy macie, trochę może lepszy, ale też na takie kasety.
- Czym spowodowane jest to, że ostatnimi czasy KINO tak rzadko występuje?
- Tym, że grałem w filmie. To zajęło mnóstwo czasu i dlatego nie było możliwości, by koncertować. Przyjeżdżałem do Leningradu tylko od czasu do czasu. Najdłużej - na dwa tygodnie. I całe te dwa tygodnie dokańczaliśmy album. Dokończyliśmy, i od razu w ten sam dzień wyjechałem.
- Może opowiesz trochę o tym filmie?
- No, nie wiem... Myślę, że niedługo się pojawi...
- A w ogóle zapowiada się ciekawie?
- (Długie milczenie) Bardzo mi ciężko tak jednoznacznie odpowiedzieć.
- Czy ma on jakiekolwiek odniesienie do rocka?
- Nie, żadnego. Oprócz muzyki. Ale cała muzyka jest za kadrem - w kadrze nie śpiewam.
- Dużo jest w filmie muzyki?
- Nagrałem pół godziny. Ile wejdzie do filmu - nie wiem.
- Kto jeszcze tam występuje?
- Pietia Mamonov.
- On też śpiewa?
- On też nie śpiewa. My tam nie śpiewamy. Jesteśmy aktorami.
- Jaki będzie tytuł filmu?
- Myślimy wciąż o tym - nie możemy wymyśleć.
- Kogo grasz w tym filmie?
- Gram główną rolę - dlatego zabrało to tak dużo czasu. Jestem tam dokładnie taki, jak tu. Nawet tak samo ubrany... No, bohater prawdziwy, pozytywny... Trochę chamowaty, to prawda, ale przy tym, sądzę, że nawet sympatyczny.
- W związku z tym, że tak dawno nie dawaliście koncertów pojawiły się słuchy, że KINO się rozpadło. Chcielibyśmy, abyś uspokoił naszych czytelników.
- Nie, to oczywiście nieprawda. Sytuacja była taka, że dużo mnie kosztowało, by przyjechać do Leningradu, kiedy Iurik (Kasparian) wyjechał na dwa miesiące do tej swojej Ameryki - znowu nie możemy funkcjonować. Jedyne, co zdążyliśmy, to zagrać cztery koncerty na tej "Assie" w Moskwie.
- Mógłbyś określić koncepcję KINO jako grupy? Na przykład, pisaliśmy w naszej gazecie, że KINO przypomina dobrze nastrojony aparat, gdzie wszystkie części są dograne i idealnie pasują do tego aparatu.
- No ja mogę oczywiście powiedzieć, że KINO to obraz życia i tak dalej... (Ogólny śmiech)
Fot. http://albanadamsview.blogspot.com/ 2010/06/viktor-tsoi-kino-russian-rock-icon.html |
- Ale w innych "obrazach życia" pojawiają się jakieś wewnętrzne zadrażnienia, może i nawet konflikty, tarcia. U was też? Przynajmniej z wyglądu KINO wywołuje wrażenie absolutnie idealnego mechanizmu.
- Zawsze są konflikty, bo wszyscy są przecież leniwi bardzo i więcej chcieliby się bawić, aniżeli pracować.
- Vitya, jak ty myślisz, czego jest więcej w waszej muzyce: spontaniczności czy przemyślenia?
- Nie wiem. Mamy wszyscy w grupie jakąś taką intuicję - kiedy przychodzę i pokazuję nową piosenkę, zaczynamy rozmawiać na jej temat - co powinien grać bas, co gitara i tak dalej. I kiedy, na przykład, Iurik proponuje taką i taką partię, na ogół rozlega się kilka głosów - "fajnie!", "kicha!", "nie będziemy tego grać!". Po prostu staramy się zrobić tak, żeby wszystkim nam się spodobało. Ale na razie nie zawsze się udaje.
- Jak wyjaśnisz widoczny postęp Iury jako gitarzysty? Bardzo rzuca się w oczy.
- Nie wiem. Ja, jak tylko się poznaliśmy, od razu wiedziałem, że jest to człowiek, który myśli w ten sam sposób. Jedyne co, on wtedy nie bardzo umiał grać, ale to nic nie znaczyło... Jest niezwykle melodyjny, on naprawdę się rozwija.
- Dlaczego w takim razie zaistniała potrzeba, aby wprowadzić do składu grupy jeszcze jednego gitarzystę - Iuriya Boricova?
- Po prostu się zaprzyjaźniliśmy... To naprawdę bardzo ważne: kiedy jest gitara, gitara basowa i perkusja - grupa dobrze brzmi, i dlatego ja sam niekiedy brałem gitarę, choć trudniej mi występować na koncertach z gitarą - trzeba wtedy bardziej statycznie. Dlatego potrzebny był drugi gitarzysta.
- Jak dalej będzie się rozwijał sojusz KINO z Kurechinem z jednej strony i sojusz POPMECHANIKI i KINO - z drugiej?
- Trudno przepowiedzieć, jak to się będzie dalej rozwijało. Na razie nie wiem.
- Czy wpływ na nazwę KINO miało słowo "wino"? Na ile przypadkowe jest współbrzmienie tych dwóch słów?
- Z pewnością miało wpływ. Podświadomy.
- Skąd wzięło się słowo "boshetunmai"? Sam wymyśliłeś?
- Nie, nie sam. Jest kilka różnych wersji powstania tego słowa.
- Jaka jest u ciebie?
- Klasyczna. Po prostu takie ot magiczne słowo.
- Czego słuchasz obecnie z muzyki zachodniej?
- Wyłącznie muzyki rozrywkowej. Wcześniej słuchałem niezależnych grup. Wszystkie one takie jakieś nudne są. A jak pokazała praktyka, niezależność grupy nie zawsze idzie w parze z dobrą jakością. Nie wiem, w rzeczywistości nie widzę teraz niczego wyjątkowego i interesującego w muzyce zachodniej. Nie umiem sobie przypomnieć nazwy ani jednej nowej grupy.
- Każda rock-kultura - bitnicy, hipisi, punki - istnieje powiedzmy około dziesięciu lat. Teraz, w 1988 roku, pokolenie zaczynające z Sex Pistols w 1977 roku w Anglii całkowicie się już zużyło. Wszystko, co mogło się w tej dziedzinie rocka pojawić - pojawiło się i rozwinęło. Nadchodzi czas na coś nowego. Jak wyobrażasz sobie to nowe? Widzisz tego jakieś zaczątki?
- No, nie wiem. Teraz na razie nie widać choćby najmniejszych "plusknięć" w tym temacie. Dla mnie niezrozumiałym jest co innego: dlaczego w 1990 roku nasze grupy starają się być podobne do punków z 1975, albo jeszcze gorzej - zaczynają grać hard. Po co wybierają sobie analogi i pierwowzory? Właśnie to jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe.
- A ty nie chciałbyś, aby pojawiły się grupy podobne do KINO?
- Nie. Ja bym chciał, żeby pojawiły się grupy niepodobne do nikogo, żeby wszystkie one były różne.
- KINO to teraz niemal jedyna w Rosji grupa, której piosenki można zaśpiewać...
- Nie jedyna. Proszę, Kalinov Most - grupa mi się od razu spodobała właśnie dlatego, że jej piosenki można zaśpiewać.
- A w Leningradzie?
- Według mnie, Kostya Kinchev pisze piosenki, które można zaśpiewać. W każdym bądź razie, kiedyś pisał - dawno go już nie słyszałem.
- Jak odnosisz się do tego, że w Leningradzie ostatnimi czasy narodziła się tendencja do pojawiania się grup, w twórczości których mało jest muzyki, ale za to dużą uwagę przykłada się do społeczno-politycznej tematyki piosenek?
- A to właśnie zawsze mnie po prostu drażniło. Może i tak trzeba, ale mnie to się bardzo nie podoba. Nie podoba mi się, że grupy się tak jakoś wymieniają. Istnieje i powieść i artykuł w gazecie. Artykuł na przykład o "Siedmiu Symeonach", którzy porwali samolot. Wszyscy go teraz czytają, wyrywają sobie nawzajem gazetę z rąk. A jest przecież i powieść. Powieść - dzieło artystyczne, a artykuł w gazecie to artykuł w gazecie. I właśnie, wydaje mi się, w ostatnim czasie pojawiło się dużo grup, zwłaszcza w Leningradzie, które z jakiegoś powodu zajmują się publikacją, a nie pisaniem piosenek.
- Posłuchaj, a tobie nie zdaje się, że wszystko to skutek tego, że miał tu miejsce skok od estrady radzieckiej do konceptualnego rocka, przy pominięciu normalnej muzyki pop. Najlepszymi na to przykładami są: "Vos'miklassnica" czy "Kogda tvoia devushka bol'na"...
- Nie wiem. Osobiście staram się robić właśnie muzykę pop, a nie rock.
- A nie boisz się, biorąc pod uwagę dzisiejszą koniukturę, oznajmiać, że Viktor Tsoi zajmuje się muzyką pop?
- Tak, zajmuję się muzyką pop. Muzyka powinna obejmować wszystko: powinna, kiedy trzeba - rozśmieszać, kiedy trzeba - bawić, a kiedy trzeba - skłaniać do refleksji. Muzyka nie powinna tylko i wyłącznie nawoływać do zniszczenia Pałacu Zimowego. Powinno się jej słuchać.
- Jak oceniasz TELEVIZOR w tym kontekście? Co kieruje Borzikinem - chęć wykorzystania sytuacji, liczenie na szybki sukces, czy to idzie prosto z jego serca?
- Wszyscy to pamiętają: Borzikin zaczynał od piosenek. Potem zadziwił wszystkich swoją śmiałością, dokonał rzędu czynów heroicznych, śpiewał nielegalne piosenki i tym podobne. To oczywiście było sympatyczne, również dla mnie, ale przy tym trochę te pieśni przeorał. One stały się podobne trochę do tych gazetowych artykułów. A u nas? "Kogda tvoia devushka bol'na" - w tej piosence jest żart i najprostsze rymy, typu "kino" - "vino" - i nic poza tym.
- A nie zauważyłeś, że w niektórych twoich piosenkach pojawiają się inne, często zupełnie błędne interpretacje? W piosence "Pieriemien" - piosence w sumie osobistej, napisanej dla samego siebie - narodziło się inne ujęcie, przekształcające ją w wezwanie typu "Dajcie szansę pokojowi". Nie to żeby ona zaszkodziła grupie, po prostu wśród ludzi, którzy jej wcześniej nie znali, utworzył się niejako stereotyp własnego bohatera, obcy grupie KINO.
- W ogóle to tak. Jak tylko zaczęła się jawność - wszyscy zerwali łańcuchy i zaczęli mówić prawdę. To było bardzo popularne. A w naszych piosenkach nie ma żadnych sensacyjnych ujawnień, ale ludzie mają zwyczaj starać się i tu znajdować coś takiego. I w rezultacie "Pieriemieny" zaczęły być odbierane jak gazetowy artykuł o pierestrojce. Chociaż piosenkę tę napisałem dawno, kiedy jeszcze nawet mowy nie było o jakiejś pierestrojce, i zupełnie nie miałem na myśli jakiś tam pierestrojek. Oczywiście, niezbyt dobrze się stało, ale myślę i mam nadzieję, że ostatecznie wszystko znajdzie swoje miejsce.
- Jakie są związki z telewizją? I, w szczególności, jak podoba ci się piosenka "Voyna" w przekładzie "Vzgliad" jako ilustracji dla Afganistanu?
- Próbowałem parę lat temu związać się z telewizją - nagraliśmy piosenkę pt. "Fil'm". Potem zrobili piosenkę "Vojya". One są do siebie podobne, jak bracia bliźniacy. Obejrzeliśmy te nagrania i wtedy postanowiłem, by nigdy więcej nie mieć nic wspólnego z telewizją.
- Wasze nagrania są jeszcze w telewizji?
- Istnieje piracki zapis z jakiegoś akustycznego koncertu "Aliuminievykh ogurcov". Wydaje mi się nawet, że jest czarno-biały. Jeszcze piosenka "V nashikh glazakh" leży, czeka. Ale teraz mówią mi: "Zmieniliśmy się, teraz pracują dla nas profesjonaliści, wszystko jest u nas cudowne, zrobimy jakiś klip - po prostu." Dopiero co nagraliśmy w Moskwie dwie piosenki, ale najprawdopodobniej to będzie to samo, co wcześniej. I dlatego nie chcę mieć na razie z nimi nic wspólnego. A co się tyczy przekładu "Vzgliad" - no i co ja mogę z nimi zrobić? Jedynie odnieść się do tego z dużym humorem.
- Jak oceniasz występ KINO w filmie "Rock around the Kremlin"?
- Niczego sobie. Jest tam taki zdrowy element burdelu.
[...]
- Od dawna malujesz obrazy?
- Od dawna.
- Dużo już namalowałeś?
- Dość dużo.
- Wysoko je cenisz?
- Bardzo.
- Zaliczyłbyś sam siebie do kręgu "nowych malarzy"? Wszak twój obraz mocno odróżnia się od wszystkich pozostałych na wystawie w DK Svierdlova, jest zupełnie inny.
- Nie wiem. Na prośbę przyjaciół oddałem jeden obraz na wystawę i boję się o jego bezpieczeństwo. To żart.
- Jakie obrazy najbardziej lubisz malować?
- Niekiedy maluję bardzo realistyczne obrazy. Uczyłem się rysować dziesięć lub jedenaście lat, dlatego umiem to robić. Znam anatomię, wiem jak pada światło i tak dalej. Niekiedy maluję obrazy zbiorowe, jak "Istoriya lyubvi", która wisi właśnie w DK Svierdlova. Obrazy zbiorowe podobają mi się bardziej, jak każda rzecz, która ma mniejszy związek ze sztuką akademicką.
- Istnieje taki termin "neoromantyzm". Jak uważasz, na ile istotny, na ile ważny jest ten przedrostek "neo", po pierwsze - dla kierunku ogólnie, a po drugie - dla prac KINO?
- Myślę, że zupełnie nieistotny. To po prostu kolejna etykietka. Ja zawszem byłem bardzo romantycznym chłopakiem, ale nigdy siebie w żaden sposób nie nazywałem.
- Czytujesz jakiekolwiek rock-gazety?
- Czytuję je z przyjemnością, kiedy wpadają mi w ręce, ale z jakiegoś powodu ostatnimi czasy rzadko do mnie trafiają.
- A jaki jest twój osobisty stosunek do "Melodii"?
- Jeszcze gorszy aniżeli do telewizji, dlatego że to piractwo. Wydają płyty grupy KINO bez jakiejkolwiek naszej zgody, to znaczy w związku z wypuszczeniem płyty ("Noch'" - red.) nie mieli z nami w ogóle nic wspólnego. Przeczytałem w jednej z gazet, że wychodzi nasz album. Nie wiem, dlaczego w naszym kraju firma państwowa może wydawać płyty bez zgody i bez jakiejkolwiek wiedzy autora, może załatwić sobie to, co chce, napisać, co wygodnie. Naprawdę zupełnie nie rozumiem, jak to wszystko jest możliwe.
- A spółdzielnie to też piractwo?
- Pełne piractwo. Nie mam żadnego związku z rozpowszechnianiem nagrań grupy KINO. Jedyne, co zrobiliśmy, to nagraliśmy album. Skończyliśmy nagrywać album i dosłownie następnego dnia wyleciałem do Ałma-Aty. Wróciłem, przeszedłem się po mieście i zobaczyłem w sprzedaży płyty KINO "Gruppa krovi". Przyjechałem do Leningradu - tam też to samo na każdym rogu, na każdym stoisku. A według badań gazety "Smiena" album zajmuje pierwsze miejsce... I wszystkie spółdzielnie wydawnicze mówią, że najwięcej nagrywająca grupa to KINO. No, myślę sobie, jak to wszystko cudownie.
- A które ze środków masowego przekazu uważasz za najważniejsze w odniesieniu do rocka? To znaczy, co dla nas wszystkich jest bardziej istotne oraz potrzebne: radio w stylu rock'n'roll, telewizja czy gazety rock'n'rollowe?
- Telewizja jest bardzo ważna. I bardzo szkoda, że kuleje. Telewizja - najważniejsza. Dlatego, że materiał w gazecie, to materiał w gazecie. Radio - też, ale jakość tam jest przeciętna. A telewizja - tu jest oddziaływanie audiowizualne. Telewizja może dać najpełniejsze przedstawienie.
- Spotykałeś się gdziekolwiek, w jakimkolwiek mieście z wrogością wobec waszej muzyki?
- Nigdy. Zwłaszcza w ostatnich latach. Oczywiście, w różnych miejscach bywa różnie. Bywa, że wieje i jest zimno, ale wszystko jedno, na ogół, gdy ja kończę występ, ludzie chcą słuchać jeszcze.
- Lubisz śpiewać na bis?
- Nie to, że lubię... Po prostu to dla mnie trudne.
- KINO woli grać solo czy z supportem?
- Nieważne, jest support czy nie. My po prostu na razie nie mamy możliwości stworzenia dostatecznie różnorodnego długiego programu. Na razie wystarcza na trzydzieści minut.
- Gdyby wyobrazić sobie, że KINO ma własną koncepcję skonstruowania koncertu, do czego jej bliżej - tego, żeby samemu szukać kontaktu z publicznością czy aby publiczność sama szukała tego kontaktu?
- Samemu, oczywiście.
- Takie pytanie - wydaje się, że odpowiedź będzie oczywista - które zło jest dla ciebie lepsze: całkowita obojętność publiczności czy całkowita wrogość?
- Lepiej, jeśli się nie podoba. Lepiej, jeśli drażni. Mimo wszystko to jakaś emocja, mimo wszystko udało mi się zaczepić tego człowieka. I jest mu z takiego poziomu łatwiej przestawić się na odbiór pozytywny. Taki człowiek pójdzie na koncert po raz drugi i z pewnością znajdzie coś dla siebie.
- Vitya, ty, nie wiem czy świadomie czy nie, ustawiłeś się w takim położeniu, że w zasadzie nie jesteś nikomu nic winien: zechcesz, to będziesz nagrywał, nie zechcesz - nie będziesz. To świadome?
- Absolutnie świadome.
- I nadal masz zamiar podtrzymywać taką postawę?
- Tak, oczywiście.
- A jeśli na jakimś etapie grupa KINO stanie się hamulcem na twojej drodze, ty możesz mimo wszystko w jakiś sposób realizować się inaczej - w filmach, obrazach - a pozostali członkowie KINO, nie licząc Afriki i Tikhomirozova z jego Dzhunglyami, oni w sumie są do ciebie przywiązani, w wielu przypadkach zależni od twoich pragnień.
- Całkowicie niezależni. Iura gra w Populyarnoy Mekhanike i odgrywa tam jedną z wiodących funkcji, wszyscy oni grają swoją własną instrumentalną muzykę, wszyscy też malują obrazy.
- I coś, co jeszcze chciałbym powiedzieć: ostatnimi czasy pojawiła się w prasie taka tendencja - "Viktor Tsoi i grupa KINO". Dlaczego w ten sposób?
- Nie rozumiem dlaczego. Ta tendencja zupełnie mi się nie podoba, i chciałbym, aby tak nie było. Wszystko robimy razem i nie należy przeprowadzać rozdzielenia.
- KINO to teraz niemal jedyna w Rosji grupa, której piosenki można zaśpiewać...
- Nie jedyna. Proszę, Kalinov Most - grupa mi się od razu spodobała właśnie dlatego, że jej piosenki można zaśpiewać.
- A w Leningradzie?
- Według mnie, Kostya Kinchev pisze piosenki, które można zaśpiewać. W każdym bądź razie, kiedyś pisał - dawno go już nie słyszałem.
- Jak odnosisz się do tego, że w Leningradzie ostatnimi czasy narodziła się tendencja do pojawiania się grup, w twórczości których mało jest muzyki, ale za to dużą uwagę przykłada się do społeczno-politycznej tematyki piosenek?
- A to właśnie zawsze mnie po prostu drażniło. Może i tak trzeba, ale mnie to się bardzo nie podoba. Nie podoba mi się, że grupy się tak jakoś wymieniają. Istnieje i powieść i artykuł w gazecie. Artykuł na przykład o "Siedmiu Symeonach", którzy porwali samolot. Wszyscy go teraz czytają, wyrywają sobie nawzajem gazetę z rąk. A jest przecież i powieść. Powieść - dzieło artystyczne, a artykuł w gazecie to artykuł w gazecie. I właśnie, wydaje mi się, w ostatnim czasie pojawiło się dużo grup, zwłaszcza w Leningradzie, które z jakiegoś powodu zajmują się publikacją, a nie pisaniem piosenek.
- Posłuchaj, a tobie nie zdaje się, że wszystko to skutek tego, że miał tu miejsce skok od estrady radzieckiej do konceptualnego rocka, przy pominięciu normalnej muzyki pop. Najlepszymi na to przykładami są: "Vos'miklassnica" czy "Kogda tvoia devushka bol'na"...
- Nie wiem. Osobiście staram się robić właśnie muzykę pop, a nie rock.
- A nie boisz się, biorąc pod uwagę dzisiejszą koniukturę, oznajmiać, że Viktor Tsoi zajmuje się muzyką pop?
- Tak, zajmuję się muzyką pop. Muzyka powinna obejmować wszystko: powinna, kiedy trzeba - rozśmieszać, kiedy trzeba - bawić, a kiedy trzeba - skłaniać do refleksji. Muzyka nie powinna tylko i wyłącznie nawoływać do zniszczenia Pałacu Zimowego. Powinno się jej słuchać.
- Jak oceniasz TELEVIZOR w tym kontekście? Co kieruje Borzikinem - chęć wykorzystania sytuacji, liczenie na szybki sukces, czy to idzie prosto z jego serca?
Kogda tvoia devushka bol'na
- Wszyscy to pamiętają: Borzikin zaczynał od piosenek. Potem zadziwił wszystkich swoją śmiałością, dokonał rzędu czynów heroicznych, śpiewał nielegalne piosenki i tym podobne. To oczywiście było sympatyczne, również dla mnie, ale przy tym trochę te pieśni przeorał. One stały się podobne trochę do tych gazetowych artykułów. A u nas? "Kogda tvoia devushka bol'na" - w tej piosence jest żart i najprostsze rymy, typu "kino" - "vino" - i nic poza tym.
- A nie zauważyłeś, że w niektórych twoich piosenkach pojawiają się inne, często zupełnie błędne interpretacje? W piosence "Pieriemien" - piosence w sumie osobistej, napisanej dla samego siebie - narodziło się inne ujęcie, przekształcające ją w wezwanie typu "Dajcie szansę pokojowi". Nie to żeby ona zaszkodziła grupie, po prostu wśród ludzi, którzy jej wcześniej nie znali, utworzył się niejako stereotyp własnego bohatera, obcy grupie KINO.
- W ogóle to tak. Jak tylko zaczęła się jawność - wszyscy zerwali łańcuchy i zaczęli mówić prawdę. To było bardzo popularne. A w naszych piosenkach nie ma żadnych sensacyjnych ujawnień, ale ludzie mają zwyczaj starać się i tu znajdować coś takiego. I w rezultacie "Pieriemieny" zaczęły być odbierane jak gazetowy artykuł o pierestrojce. Chociaż piosenkę tę napisałem dawno, kiedy jeszcze nawet mowy nie było o jakiejś pierestrojce, i zupełnie nie miałem na myśli jakiś tam pierestrojek. Oczywiście, niezbyt dobrze się stało, ale myślę i mam nadzieję, że ostatecznie wszystko znajdzie swoje miejsce.
- Jakie są związki z telewizją? I, w szczególności, jak podoba ci się piosenka "Voyna" w przekładzie "Vzgliad" jako ilustracji dla Afganistanu?
- Próbowałem parę lat temu związać się z telewizją - nagraliśmy piosenkę pt. "Fil'm". Potem zrobili piosenkę "Vojya". One są do siebie podobne, jak bracia bliźniacy. Obejrzeliśmy te nagrania i wtedy postanowiłem, by nigdy więcej nie mieć nic wspólnego z telewizją.
- Wasze nagrania są jeszcze w telewizji?
- Istnieje piracki zapis z jakiegoś akustycznego koncertu "Aliuminievykh ogurcov". Wydaje mi się nawet, że jest czarno-biały. Jeszcze piosenka "V nashikh glazakh" leży, czeka. Ale teraz mówią mi: "Zmieniliśmy się, teraz pracują dla nas profesjonaliści, wszystko jest u nas cudowne, zrobimy jakiś klip - po prostu." Dopiero co nagraliśmy w Moskwie dwie piosenki, ale najprawdopodobniej to będzie to samo, co wcześniej. I dlatego nie chcę mieć na razie z nimi nic wspólnego. A co się tyczy przekładu "Vzgliad" - no i co ja mogę z nimi zrobić? Jedynie odnieść się do tego z dużym humorem.
- Jak oceniasz występ KINO w filmie "Rock around the Kremlin"?
- Niczego sobie. Jest tam taki zdrowy element burdelu.
[...]
- Od dawna malujesz obrazy?
- Od dawna.
- Dużo już namalowałeś?
- Dość dużo.
Fot. http://www.pravmir.ru/deti-minut -ili-pismo-svyashhenniku-o-kulture/ |
- Bardzo.
- Zaliczyłbyś sam siebie do kręgu "nowych malarzy"? Wszak twój obraz mocno odróżnia się od wszystkich pozostałych na wystawie w DK Svierdlova, jest zupełnie inny.
- Nie wiem. Na prośbę przyjaciół oddałem jeden obraz na wystawę i boję się o jego bezpieczeństwo. To żart.
- Jakie obrazy najbardziej lubisz malować?
- Niekiedy maluję bardzo realistyczne obrazy. Uczyłem się rysować dziesięć lub jedenaście lat, dlatego umiem to robić. Znam anatomię, wiem jak pada światło i tak dalej. Niekiedy maluję obrazy zbiorowe, jak "Istoriya lyubvi", która wisi właśnie w DK Svierdlova. Obrazy zbiorowe podobają mi się bardziej, jak każda rzecz, która ma mniejszy związek ze sztuką akademicką.
- Istnieje taki termin "neoromantyzm". Jak uważasz, na ile istotny, na ile ważny jest ten przedrostek "neo", po pierwsze - dla kierunku ogólnie, a po drugie - dla prac KINO?
- Myślę, że zupełnie nieistotny. To po prostu kolejna etykietka. Ja zawszem byłem bardzo romantycznym chłopakiem, ale nigdy siebie w żaden sposób nie nazywałem.
- Czytujesz jakiekolwiek rock-gazety?
- Czytuję je z przyjemnością, kiedy wpadają mi w ręce, ale z jakiegoś powodu ostatnimi czasy rzadko do mnie trafiają.
- A jaki jest twój osobisty stosunek do "Melodii"?
- Jeszcze gorszy aniżeli do telewizji, dlatego że to piractwo. Wydają płyty grupy KINO bez jakiejkolwiek naszej zgody, to znaczy w związku z wypuszczeniem płyty ("Noch'" - red.) nie mieli z nami w ogóle nic wspólnego. Przeczytałem w jednej z gazet, że wychodzi nasz album. Nie wiem, dlaczego w naszym kraju firma państwowa może wydawać płyty bez zgody i bez jakiejkolwiek wiedzy autora, może załatwić sobie to, co chce, napisać, co wygodnie. Naprawdę zupełnie nie rozumiem, jak to wszystko jest możliwe.
- A spółdzielnie to też piractwo?
- Pełne piractwo. Nie mam żadnego związku z rozpowszechnianiem nagrań grupy KINO. Jedyne, co zrobiliśmy, to nagraliśmy album. Skończyliśmy nagrywać album i dosłownie następnego dnia wyleciałem do Ałma-Aty. Wróciłem, przeszedłem się po mieście i zobaczyłem w sprzedaży płyty KINO "Gruppa krovi". Przyjechałem do Leningradu - tam też to samo na każdym rogu, na każdym stoisku. A według badań gazety "Smiena" album zajmuje pierwsze miejsce... I wszystkie spółdzielnie wydawnicze mówią, że najwięcej nagrywająca grupa to KINO. No, myślę sobie, jak to wszystko cudownie.
- A które ze środków masowego przekazu uważasz za najważniejsze w odniesieniu do rocka? To znaczy, co dla nas wszystkich jest bardziej istotne oraz potrzebne: radio w stylu rock'n'roll, telewizja czy gazety rock'n'rollowe?
- Telewizja jest bardzo ważna. I bardzo szkoda, że kuleje. Telewizja - najważniejsza. Dlatego, że materiał w gazecie, to materiał w gazecie. Radio - też, ale jakość tam jest przeciętna. A telewizja - tu jest oddziaływanie audiowizualne. Telewizja może dać najpełniejsze przedstawienie.
- Spotykałeś się gdziekolwiek, w jakimkolwiek mieście z wrogością wobec waszej muzyki?
- Nigdy. Zwłaszcza w ostatnich latach. Oczywiście, w różnych miejscach bywa różnie. Bywa, że wieje i jest zimno, ale wszystko jedno, na ogół, gdy ja kończę występ, ludzie chcą słuchać jeszcze.
- Lubisz śpiewać na bis?
- Nie to, że lubię... Po prostu to dla mnie trudne.
- KINO woli grać solo czy z supportem?
- Nieważne, jest support czy nie. My po prostu na razie nie mamy możliwości stworzenia dostatecznie różnorodnego długiego programu. Na razie wystarcza na trzydzieści minut.
- Gdyby wyobrazić sobie, że KINO ma własną koncepcję skonstruowania koncertu, do czego jej bliżej - tego, żeby samemu szukać kontaktu z publicznością czy aby publiczność sama szukała tego kontaktu?
- Samemu, oczywiście.
- Takie pytanie - wydaje się, że odpowiedź będzie oczywista - które zło jest dla ciebie lepsze: całkowita obojętność publiczności czy całkowita wrogość?
- Lepiej, jeśli się nie podoba. Lepiej, jeśli drażni. Mimo wszystko to jakaś emocja, mimo wszystko udało mi się zaczepić tego człowieka. I jest mu z takiego poziomu łatwiej przestawić się na odbiór pozytywny. Taki człowiek pójdzie na koncert po raz drugi i z pewnością znajdzie coś dla siebie.
- Vitya, ty, nie wiem czy świadomie czy nie, ustawiłeś się w takim położeniu, że w zasadzie nie jesteś nikomu nic winien: zechcesz, to będziesz nagrywał, nie zechcesz - nie będziesz. To świadome?
- Absolutnie świadome.
- I nadal masz zamiar podtrzymywać taką postawę?
- Tak, oczywiście.
- A jeśli na jakimś etapie grupa KINO stanie się hamulcem na twojej drodze, ty możesz mimo wszystko w jakiś sposób realizować się inaczej - w filmach, obrazach - a pozostali członkowie KINO, nie licząc Afriki i Tikhomirozova z jego Dzhunglyami, oni w sumie są do ciebie przywiązani, w wielu przypadkach zależni od twoich pragnień.
- Całkowicie niezależni. Iura gra w Populyarnoy Mekhanike i odgrywa tam jedną z wiodących funkcji, wszyscy oni grają swoją własną instrumentalną muzykę, wszyscy też malują obrazy.
- I coś, co jeszcze chciałbym powiedzieć: ostatnimi czasy pojawiła się w prasie taka tendencja - "Viktor Tsoi i grupa KINO". Dlaczego w ten sposób?
- Nie rozumiem dlaczego. Ta tendencja zupełnie mi się nie podoba, i chciałbym, aby tak nie było. Wszystko robimy razem i nie należy przeprowadzać rozdzielenia.
Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.kinoall.info/chutyo.php- (wgląd: 19.05.2013).
Data publikacji: Brak danych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz