Wiadomości z Rosji

Znajdujesz się na blogu, który zawiera przetłumaczone przez jego autorkę, w sposób mniej lub bardziej dosłowny, artykuły zaczerpnięte z rosyjskich portali internetowych, pogrupowane w kilka kategorii, razem tworzące ciekawą, kolorową mozaikę, pozwalającą na spojrzenie na Rosję z wielu perspektyw i zafascynowanie się jej różnorodnością. Pod każdym tłumaczeniem zamieszczone jest nazwisko autora tekstu, źródło oraz data publikacji, o ile jest wiadoma. Serdecznie zapraszam do lektury bloga, w którym każdy odwiedzający z pewnością znajdzie coś interesującego.



środa, 29 maja 2013

Moskwa - "Trzeci Rzym"

To już 560 lat, jak Rosja ochrania bizantyńskie dziedzictwo, które dziwnym sposobem oddziela ją od Europy.

 

Pod koniec maja 1453 roku, ponad pół wieku temu, upadł Konstantynopol i bizantyńska cywilizacja skończyła się. Ów krach dał Moskwie nową nazwę - Trzeci Rzym - i nową ideę narodową: ochrony prawosławnej ekumeny. O tym, jak wpływa ona na Rosjan do tej pory, "Ogoniok" porozmawiał z Davidem Gzgzianem, kierownikiem katedry dyscyplin teologicznych i liturgiki Prawosławnego Instytutu Świętego Filareta, członkiem Międzysoborowej Obecności Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.

 
 
- Ideologiczne hasło "Moskwa - Trzeci Rzym"  mocno związane jest z wyobrażeniami o szczególnej roli Rosji w świecie, które my teraz staramy się reanimować. Czy to dziedzictwo bizantyńskie?
 
- Upadek Konstantynopola był, oczywiście, wydarzeniem, które w ogromnej mierze ukształtowało historię rosyjskiej państwowości oraz prawosławia w rosyjskim wydaniu. Jednakże nie spieszyłbym się z uprawianiem logiki nawykowej: upada Bizancjum i Ruś przejmuje jego ideę mesjanistyczną. Po pierwsze, wątpliwa jest obecność takiej idei w samym Bizancjum. Po drugie, jeśli nawet było takie zapożyczenie, to na pewno nie liniowe, jak to się często przedstawia. Ciekawe, na przykład, jest to, że o staniu się spadkobierczynią Bizancjum Ruś nie zadecydowała sama, a za cudzą radą, przy czym podpowiedział jej to nikt inny, jak pierwszy Rzym. Albo jego kontynuator. To tam przecież przebywała druga przyszła żona Iwana III Zoja Paleolog, bratanica ostatniego bizantyńskiego władcy, która na rosyjskiej ziemi miała stać się Zofią. Bezpośrednio idea Trzeciego Rzymu, jak wiadomo, zabrzmiała w ustach mnicha Filoteusza, ale wszyscy zapominają, że był on zakonnikiem jednego z monasterów pskowskich, a Republika Pskowska dosłownie 10-15 lat przed zapisaniem tej formuły była faktycznie okupowana przez Moskwę. Z tego powodu Filoteusz, zwracając się do swojego nowego władcy, Wasyla III, dzięki idei Trzeciego Rzymu pragnął upomnieć prawosławnego monarchę, obrońcę wiary, aby był bardziej uważnym i troskliwym w stosunku do nowo nabytych terytoriów. Wreszcie należy przypomnieć, że Iwan Groźny wywodził swoją godność carską od Oktawiana Augusta, co z ideą Trzeciego Rzymu koreluje raczej słabo. Kiedy już później Piotrowi I Senat nadał tytuł Ojca Ojczyzny, znowu odtworzono tytulaturę Senatu Rzymskiego, i nawet kiedy Piotr został imperatorem, o Bizancjum wspominano najmniej. Tak więc dziedzictwo Konstantynopola nie było szczególnie interesujące z punktu widzenia naszych władców.
 
- Idea jednak została zachowana w świadomości masowej. Być może istniała ona i rozwijała się na gruncie cerkiewnym?
 
- W rzeczywistości zasięg masowy nabyła ona dopiero w okresie sowieckim i postsowieckim naszej historii. Niewykluczone, że prawdziwym głosicielem tej idei był aktor Nikołaj Czerkasow, który wygłosił znakomitą tyradę o Rzymie, występując w roli Iwana Groźnego. Widocznie tak zapadł w pamięć naszym rodakom, że imperialne hasło "Trzeci Rzym" przysłoniło sobą wszystko inne.
 
Jeśli mówić o historii cerkiewnej czy nawet duchowej, to oczywiście wpłynął na nią silniej sam moment upadku. Na przykład zrodził on bolesne pytanie: dlaczego to się stało z drugim Rzymem? Czy jest w tym jakakolwiek wina Konstantynopola? Niejednoznaczność losu Bizancjum jawnie wpłynęła na charakter konfrontacji staroobrzędowców oraz zwolenników Nikona. Ci drudzy nalegali na odbudowanie jedności prawosławnego świata i wzywali do zorientowania się na Greków, na Bizancjum, które postrzegane było jako protoplasta całego wzorca. Na co przyszli raskolnicy sensownie odpowiadali: jeśli Grecy doprowadzili do upadku, po co brać z nich przykład?
 
Rosja nie tyle starała się naśladować majestat drugiego Rzymu, co  próbowała uciec od jego losu.
 
- Strach przed upadkiem zmusza do ciaśniejszego zwarcia szeregów. Czyżby w taki sposób los Bizancjum przynaglił naszą mobilizację i przyuczył do braku otwartości?
 
- Jeśli porównać Bizancjum z Imperium Rzymskim, to łatwo można zauważyć, że to drugie było cywilizacją, zdolną do rozpowszechniania oraz eksportu swoich ideałów, podczas gdy Bizancjum koncentrowało się głównie na sobie. Ciekawe jest to, że przyswojenie prawosławia przez Ruś nie było dla Konstantynopola aktem politycznej, ekonomicznej czy kulturowej ekspansji, jemu wystarczyło, że udało się uładzić z tymi niebezpiecznymi "barbarzyńcami", którzy wciąż go niepokoili. Istotnie, po przekazaniu przez Bizancjum swojej religii Słowianom Wschodnim akty zbrojnej agresji ustały, a droga od Wariagów do Greków przekształciła się w szlak komunikacyjny przeznaczenia wyłącznie handlowego. I tyle - jak się okazało, nie było ponad to większego zamysłu: ani zakładać uniwersytety na Rusi, ani wdrażać tu naukowe prawosławie nikt nie miał zamiaru. Dlatego mówię, że mesjaństwo jako takie było dla Bizancjum obce.
 
Z drugiej strony, okresowo występujący w  rosyjskiej historii brak otwartości i związana z tym idea "specjalnej drogi" w dużej mierze różniła się od tej bizantyńskiej - zamykanie się przed światem barbarzyńców. Nawet nie patrząc na rozłam Kościoła chrześcijańskiego, Konstantynopol nigdy całkowicie nie odgradzał się od Zachodu - było to współegzystowanie konkurencyjne, z wyraźną świadomością jedności korzenia kulturowego. Rosja w pierwszej połowie XVII wieku konfrontowała się z Liwami, Polakami oraz Szwedami albo, na przykład, w czasach sowieckich poszła jeszcze dalej, wypierając się wszelkich wspólnych korzeni. Pojawiła się idea zasadniczej niezgodności cywilizacji, przy czym przeciwieństwem był tu właśnie Zachód i praktycznie nigdy Step. Ciekawe, że myśl o typach cywilizacyjnych rozwijała się w XIX-wiecznej Rosji wcześniej, aniżeli w Europie Zachodniej.
 
- Najwidoczniej jeszcze jeden wariant wymieszania różnych tradycji w naszej kulturze to połączenie zachodniej idei rozwoju i ekspansji z bizantyńską ideą ochronienia status-quo. Obie nie bardzo się ze sobą godzą, chyba że w koncepcji Trzeciego Rzymu. Czy można powiedzieć, że byliśmy niekonsekwentnymi uczniami Bizancjum?
 
- Nie byliśmy jego uczniami po dobroci. Przejęliśmy raczej na przekór, aniżeli dzięki czemuś. Jak już zauważono, Bizancjum było systemem mało skłonnym do uczenia innych. Znamienne w tym sensie są jego szkoły wyższe. Uniwersytety europejskie były dla Europy średniowiecznej nowym zjawiskiem, i władza do pewnego momentu nie wiedziała, na ile powinna je kontrolować. Z tego powodu, zwłaszcza na początku swego istnienia, przekształciły się one w "ogniska wolnomyślicielstwa". Nic powobnego w uniwersytecie w Konstantynopolu zdarzyć się nie mogło: istniał on tylko dlatego, by produkować piśmiennych urzędników dla potrzeb wewnętrznych. Kiedy zabrakło urzędników i samego Bizancjum, uniwersytety pogrążyły się w niebycie. Jak i kultura w ogóle. 1453 rok stał się dlatego nie po prostu rokiem wojskowej klęski Konstantynopolu, lecz rokiem schyłku bogatej i wspaniałej cywilizacji.

Po upadku Bizancjum świat, oczywiście, stał się biedniejszy, jednak prawie tego sobie nie uświadomił. Jesteśmy zdecydowanie bardziej  poinformowani w temacie kultury antycznej czy średniowiecznej Europy, niż Bizanjcum. Sama dyscyplina - bizantynistyka - ukształtowała się na przełomie XIX i XX wieku. Europa uznała wtedy, że Bizancjum było państwem o prawie całkowitej piśmienności, co było w tamtych czasach bezprecedensowe. Ponadto, było to państwo oryginalnego połączenia przestrzeni sakralnej z codziennością. Na przykład, wielmożne damy w osobistej korespondencji wymieniały się refleksjami na temat tego, żywot którego świętego wywiera na nich większe wrażenie estetyczne, i polecały sobie nawzajem nauczycieli z grona znanych świątobliwych. Ich mężowie przy tym "w czasie wolnym od pracy" mogli  oddawać się duchowej praktyce hezychazmu. I wreszcie, fenomen upadku imperium nadal jest słabo wyjaśniony. Teraz, kiedy tylko leniwy nie mówi, że Europa przeżywa ciężki okres związany z wymieszaniem kultur i inwazją "nowego barbarzyństwa", tragiczny przykład Bizancjum może okazać się pożyteczną przestrogą, jeśli postarać się na serio zrozumieć, co było w nim cennego, a co zgubnego. W odróżnieniu od pierwszego Rzymu, który mimo wszystko poddaje się racjonalnemu opisaniu, Bizancjum jest pełne tajemnic oraz zagadek i umie oczarowywać nawet własnych badaczy. Cywilizacja ta, niewątpliwie, zasługuje na to, aby głęboko się w nią zanurzyć, w innym wypadku to oddziaływanie, które miała ona na naszą kulturę, pozostanie przedmiotem mitotwórstwa.
 
Rozmawiała Olga Filina.

Źródło: http://www.kommersant.ru/doc/2195349?themeid=1307 (wgląd: 28.05.2013).
Data publikacji: 27.05.2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz