Wiadomości z Rosji

Znajdujesz się na blogu, który zawiera przetłumaczone przez jego autorkę, w sposób mniej lub bardziej dosłowny, artykuły zaczerpnięte z rosyjskich portali internetowych, pogrupowane w kilka kategorii, razem tworzące ciekawą, kolorową mozaikę, pozwalającą na spojrzenie na Rosję z wielu perspektyw i zafascynowanie się jej różnorodnością. Pod każdym tłumaczeniem zamieszczone jest nazwisko autora tekstu, źródło oraz data publikacji, o ile jest wiadoma. Serdecznie zapraszam do lektury bloga, w którym każdy odwiedzający z pewnością znajdzie coś interesującego.



niedziela, 31 października 2010

Miedwiediew wspiera język rosyjski

Język rosyjski nie jest gorszy od angielskiego, trzeba zatem nie bać się wydawać pieniędzy na wspieranie jego nauki na świecie, oświadczył prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew.
Odpowiadając na pytania podczas spotkania z wietnamskimi absolwentami sowieckich oraz rosyjskich uczelni, prezydent Rosji Miedwiediew powiedział, iż dla osiągnięcia celu, jakim jest jak najszersze rozpowszechnienie języka rosyjskiego na świecie, konieczne są trzy składowe: wsparcie polityczne ze strony państwa rosyjskiego, wydzielenie dostatecznej ilości środków finansowych oraz wdrożenie nowych metod. 
Fot. http://www.izvestia.ru/
news/news255415
„Nie wolno bać się w to inwestować. Wierzę, iż to powinno być jednym z priorytetów”, - oświadczył prezydent.
„Trzeba starać się rozprzestrzenić współczesne doświadczenie, zastosować współczesne metody wykładania języka rosyjskiego na całym świecie. Teraz, nawiasem mówiąc, jest to o wiele prostsze, aniżeli było 30-40 lat temu”, - stwierdził.
Wedle słów prezydenta, wcześniejsze nauczanie języka komplikowało się przez konieczność znalezienia podręcznika, osób mówiących w danym języku, a teraz do wszystkiego, co niezbędne, dostęp jest przez Internet.
„Obecnie możliwości są kolosalne. Jeśli zająć się tymi trzema kwestiami, wierzę, iż rozpowszechnienie języka rosyjskiego będzie odbywać się w bardzo szybkim tempie” – powiedział Miedwiediew.
„Język angielski, oczywiście, jest niezwykle ładny, i to właśnie w tym języku porozumiewa się mnóstwo osób na świecie, jednak rosyjski i wietnamski nie są gorsze, i dlatego powinniśmy się tym zająć”, - skonkludował głowa państwa rosyjskiego.

Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.izvestia.ru/news/news255415 (wgląd: 31.10.2010).
Data publikacji: 31.10.2010.

Muchomory w tradycji ludów Syberii

Z historii badań nad muchomorami i ich roli u szamanów

 Narkotyczne doświadczenia ludów Syberii kojarzone są przede wszystkim z enteogenem, jakim jest muchomor. Jego spożywanie ściśle wiąże się z syberyjskim szamanizmem, przywodząc liczne paralele do szamańskiego psychodelizmu i ezoteryki, powiązanych z rytuałami, podczas których używane są grzyby, u dawnych oraz współczesnych narodów świata. Czy również i na Syberii halucynogenne muchomory Amanita Muscaria były na tyle szeroko rozpowszechnione? Na ile trwałe są związki pomiędzy syberyjskim szamanizmem i psychotropowymi właściwościami czerwonego muchomora? I jak w ogóle były wykorzystywane narkotyczne substancje?

Po raz pierwszy uwagę na rolę w praktykach rytualno-obrzędowych psychotropowych grzybów, w tym także muchomorów, zwrócili twórcy etnomykologii Gordon i Walentyna Wasson. Odkryli oni mnóstwo przykładów występowania tradycji wykorzystywania grzybów w Ameryce i dawnej Eurazji, co pozwoliło im nawet podzielić wszystkie narody na „mykofilów” oraz „mykofobów”. W swojej wspólnej publikacji: „Soma: boski grzyb nieśmiertelności” naukowcy wysunęli jeszcze jedną oryginalną hipotezę, zgodnie z którą słynny, wspominany w Wedach, napój soma przygotowywany był na bazie grzybów z czerwonym kapeluszem i białymi plamkami, a zatem z muchomorów Amanita Muscaria. W odpowiedzi na te twierdzenia wiodący badacze mitologii, krytykując poszczególne sporne hipotezy, przyjęli z całą pewnością, iż muchomor czerwony nadzwyczaj aktywnie wykorzystywany był w szamańskich praktykach ludów Syberii. 

Rys. http://www.taraka.pl/
?id=rolamucho
Tradycja spożywania muchomora Amanita Muscaria

Tradycja konsumpcji muchomora Amanita Muscaria jest bardzo dobrze znana uu ludów północno-wschodniej Syberii. Narkotyzujące i pobudzające właściwości muchomorów zostały odkryte w 1787 roku, kiedy jeden z członków północno-wschodniej ekspedycji geograficznej zaobserwował je u Itelmenów: „…w miejsce wina spożywają oni czerwone grzyby, nazywane muchomorami, od których upijają się lub, dokładniej mówiąc, wpadają w szał. Ci, którzy nie częstują się muchomorem, starają się pić mocz tych rozwścieczonych, i od tego jeszcze bardziej są rozjuszeni, aniżeli ci pierwsi”. Wiadomo, że spożywanie muchomorów szczególnie szeroko było rozpowszechnione wśród Koriaków. Wykorzystywali je także Czukcze oraz grupy południowych Itelmenów. Jednakże i tutaj wielkość konsumpcji grzybów była zredukowana, ponieważ psychoaktywne właściwości posiadały nie wszystkie rodzaje muchomorów, występowały one tylko na obszarach tajgi i mogły być spożywane w bardzo ograniczonych ilościach. Mimo to o odurzających właściwościach muchomorów wiedzieli praktycznie wszyscy mieszkańcy północno-wschodniej Syberii. Nawet te grupy, które same nie stosowały grzybów, zbierały je, aby potem sprzedać swoim sąsiadom, hodowcom reniferów z tundry.

Czukcze wykorzystywali czerwone muchomory przede wszystkim w formie suszonej. Przygotowywali je na zapas, susząc i nanizując po trzy grzyby na nitkę. W celu spożycia odrywali maleńkie kawałki, starannie przeżuwali i łykali, zapijając wodą. Wśród Koriaków rozpowszechniony był obyczaj, zgodnie z którym kobieta przeżuwała grzyb i oddawała mężczyźnie, by przełknął. Warto zaznaczyć, iż na północno-wschodniej Syberii nie wiedziano nic o fermentacji, czyli o procesie, przy pomocy którego przygotowywano grzybowy napój, wywar lub nalewkę, a zatem bezpośredni związek ze specjalnie sporządzaną somą jest skrajnie wątpliwy. Wszystko wskazuje na to, iż aż do przybycia Rosjan narkotyczne właściwości muchomora były szeroko znane nie tylko ludom północno-wschodniej Syberii. Istnieją świadectwa, iż spożywali go także Jakuci, Jukagirzy oraz Obscy Ugrowie. Na Syberii Zachodniej muchomory jedzono na surowo lub pito wywar z suszonych grzybów. Opis obrzędu spożycia i wywołane narkotykami działania u Chantów przytacza I.G. Georgi:
Rys. http://www.taraka.pl/
?id=rolamucho
 
„Muchomorami odurzają się liczne syberyjskie ludy, a szczególnie żyjący koło Narymu Ostiacy. Kiedy ktoś z nich za jednym razem zje świeżego muchomora lub wypije wywar z trzech zasuszonych, najpierw staje się gadatliwy, a następnie śpiewa, skacze, krzyczy, układa romantyczne, myśliwskie i bohaterskie pieśni, pokazuje swoją nadzwyczajną siłę. Później nic zupełnie nie pamięta. Znajduje się w takim stanie od 12 do 16 godzin, a potem zasypia. […]”.

Narkotyczne właściwości alkaloidów muchomora oraz ich dozowanie

Przytoczony cytat stanowi dość precyzyjny opis stanu odurzenia, wywołany przyjęciem alkaloidów muchomora, czyli najbardziej rozpowszechnionych na Syberii narkotyków pochodzenia roślinnego. W skład czerwonego muchomora wchodzą dwa alkaloidy – muskaryna oraz mikoatropina. Najmocniej działającym jest ten pierwszy, będący bardzo silną trucizną. Jednorazowe spożycie przez człowieka 5 mg tej substancji może spowodować niezwykle ciężkie następstwa, a nawet zejście śmiertelne. Tak jak i inne alkaloidy muchomora, można go wykorzystywać w charakterze środka stymulującego, jednak tylko w niewielkich ilościach, nie będących toksycznymi. Muskaryna nie wywołuje efektu halucynacji, przypuszcza się zatem, iż to mikoatropina oddziałuje na mózg, chociaż doświadczeń na człowieku z mikoatropiną nie przeprowadzano. W każdym wypadku, spożycie muchomorów, zawierających muskarynę, jest niezmiernie niebezpieczne i z tego powodu bardzo dokładnie należy obliczać dawki.

Ludy Syberii, wnioskując po przytoczonych wyżej przykładach, dostatecznie dobrze znały odpowiednią dawkę muchomorów: trzy grzyby. Jednak ich wielkość zwykle różniła się w zależności od stanu fizycznego człowieka, posiadanego doświadczenia w spożywaniu muchomorów oraz przerw między konsumpcjami. Młodzież stosowała grzyby w niedużych ilościach, lecz stopniowo dawka zwiększała się , a odstęp między kolejnymi użyciami – skracał. […].
Rys. http://www.taraka.pl/
?id=rolamucho
Odurzenie muchomorem. Jak działa muchomor.

Znane są trzy stadia odurzenia muchomorem u Czukczów, które mogą następować oddzielnie lub kolejno po sobie w ciągu jednego aktu konsumpcji. Podczas stadium pierwszego, najczęściej występującego u ludzi młodych, uwidacznia się pobudzenie, wesołość bez powodu, intensyfikuje się zwinność i siła fizyczna. W drugim stadium pojawiają się halucynacje, ludzie słyszą głosy, widzą duchy, cała okalający ich świat przybiera dla nich inny wymiar, przedmioty wydają się znacznie większymi niż są w rzeczywistości. Mimo tego jednak ludzie jeszcze zachowują świadomość i normalnie reagują na zjawiska, mogą z niezwykłą inteligencją oraz wrażliwością odpowiadać na pytania. Trzecie stadium jest najcięższe: człowiek wchodzi w stan odmiennej świadomości, gubić zaczyna więź z otaczającą go realnością, wstępuje do iluzorycznego świata duchów i poddaje się ich władzy. Długo jednak pozostaje aktywny, porusza się i rozmawia, a dopiero później następuje ciężki, narkotyczny sen.

Zamieszczony wyżej opis bynajmniej nie jest związany z szamańskimi tradycjami, lecz dotyczy bardziej "narkomanii muchomorowej” w zwykłym życiu. Podobnie jak inne narkotyczne substancje, muchomory powodowały narkotyczną intoksykację, ich stosowanie wiązało się z uzależnieniem organizmu od zawartych w nich alkaloidów. Uzależnienie to było bardzo silne, w sytuacji braku grzybów pito własny mocz lub mocz tego, kto niedawno spożywał muchomory. W niektórych przypadkach pity był także mocz reniferów, pasących się w okolicach, w których rosną grzyby. Muskaryna i mikoatropina prawie nie rozkładała się w organizmie i była z niego wydalana w formie roztworu. Z tego powodu mocz, podobnie jak grzyby, sam w sobie był niejako psychotropem. O tych właściwościach syberyjskie ludy wiedziały bardzo dobrze. Wiadome jest, iż ich wiedza o cechach muchomorów oraz ich wpływie na ludzie była rezultatem eksperymentów spożywczych i rozwijała się równolegle z praktycznymi doświadczeniami, polegającymi na konsumpcji.

Rys. http://amanita.ucoz.ru/index/
mukhomory_v_shamanizme/0-11
 
Zainteresowanych tematyką wykorzystywania narkotycznych właściwości muchomorów wśród ludów Syberii odsyłam na http://www.taraka.pl/?id=rolamucho.htm.

Informacje ogólne nt. szamanizmu syberyjskiego - TUTAJ, a także nt. szamanizmu u Jakutów - TUTAJ.

Autor: Brak danych.
Źródło: http://amanita.ucoz.ru/index/mukhomory_v_shamanizme/0-11 (wgląd: 31.10.2010).
Data publikacji: Brak danych.

Pierwsze ikony na Rusi


Ruś, bezpośrednia kontynuatorka dziedzictwa kulturowego Bizancjum, wraz z przyjęciem w końcu X wieku chrztu w obrządku wschodnim, przyswoiła sobie wiele bizantyńskich wzorów politycznych, społecznych oraz kulturowych, które później przekształciła, uwzględniając rodzimą specyfikę i dostosowując do lokalnych uwarunkowań. W wyniku oddziaływań Bizancjum, na Rusi, jako część jego imponującej schedy, pojawiła się także i ikona, na zawsze stając się nierozerwalnym fragmentem prawosławnej tradycji.

 Pogańska Ruś nie znała takiego rodzaju sztuki jak malarstwo. Pierwsze ikony były zarazem pierwszymi wyobrażeniami malarskimi w ogóle. Sytuacja ta całkowicie odmienna była od przypadku Bizancjum, gdzie zasady ikonograficzne formowały się w opozycji do zmysłowo-hedonistycznego malarstwa hellenizmu. Nie ma wątpliwości, iż mieszkaniec Rusi nie dostrzegał umowności recepcji sztuki sakralnej: ikona była dla niego dokładnie wyobrażeniem żywego świętego. Najważniejszym czynnikiem dla formowania ruskiego malarstwa cerkiewnego był fakt, iż sztuka pisania ikon była przejęta z Bizancjum już w rozwiniętym i doskonałym stadium. Wówczas to, po dwóch okresach obrazoburstwa (730-787 i 802-843, z krótkoterminowym ustanowieniem kultu ikon podczas panowania cesarzowej Ireny), ukształtował się cały malarski porządek oraz teologiczne rozumienie świętego obrazu.
Pierwsze ikony pisali greccy mistrzowie. Przynieśli oni na Ruś, skomplikowane jak na tamte czasy, zasady techniczne oraz wytyczne malarskie. Ikony pisane były na deskach, najczęściej lipowych, i gruntowane lewkasem. Używano mineralnych oraz organicznych pigmentów, połączonych z żółtkiem jajka (taki rodzaj malarstwa ikonowego nazywa się temperą). Freski tworzono przy pomocy wodnych roztworów różnych barw, rozprowadzanych na wilgotnym tynku i częściowo dopracowywano temperą.
Rys. http://www.orthodoxworld.ru/
pl/prazdicony/5/index.htm
Charakterystycznymi dla średniowiecznego malarstwa ikonowego były specyficzne środki artystyczne – płaszczyznowość, wyjątkowe ujęcie czasoprzestrzeni (tzw. perspektywa odwrotna), zastosowanie złotego tła, brak sztucznego źródła świata, skłonność do lokalnego wykorzystywania określonych kolorów, szereg umowności w ukazywaniu przedmiotów i wydarzeń. Płaszczyznowość wyobrażenia gwarantowała jego dematerializację. Odwrotna, czy też percepcyjna, perspektywa sprzyjała owej płaszczyznowości, ponieważ niejako rozpłatywała przedmioty, dawała swoiste ich przedstawienie. Ponadto, przy perspektywie odwróconej punkty styczności linii, prostopadłych względem płaszczyzny, znajdują się nie wewnątrz wyobrażenia, czyli na horyzoncie iluzorycznym (tak jak przy perspektywie zbieżnej), lecz w realnej przestrzeni przed ikoną. Z tego powodu ikona bezpośrednio zwrócona jest w kierunku modlącego się, w odróżnieniu od antycznego lub renesansowego obrazu, który, na odwrót, tak jakby nie uwzględniał obecności odbiorcy. Płaszczyznowość pozbawiała ikonopisów możliwości ukazywania akcji we wnętrzu, ponieważ pomieszczenie, pokazane od wewnątrz, nie może nie być trójwymiarowe. W rezultacie utrwalił się umowny sposób rozmieszczenia scen na tle architektury. Osobliwością jest także ukazywanie czasu na ikonie. Wyobrażony na niej święty znajduje się poza czasem, w zupełnie innym świecie, i takie przedstawienie wpływa na całe pole ikony, w tym również na klejma, ukazujące historię ziemskiego życia świętego – w granicach jednego klejma, jednego miejsca mogą łączyć się wydarzenia rozgrywające się w różnym czasie (na przykład św. Jan Chrzciciel, modlący się przed śmiercią, oraz jego odcięta już głowa).



Dążąc ku neutralizacji materialnego, zmysłowego ujęcia, ikonopiscy stronili od iluzorycznego przedstawienia światła oraz cieni, od naturalistycznego modelunku zawartości. Złote tła, wnoszące do ikony światło pochodzenia boskiego, tworzyły wrażenie nierealności, przekazywały nie fizyczne, lecz mistyczne treści. Pojawiła się specyficzna technika malowania oblicza, zgodnie z którą na początkową ciemną farbę (sankir) sukcesywnie nanosiło się bardziej rozświetlone barwy. Najbardziej rozświetlonymi zawsze były najbardziej wypukłe miejsca: koniuszek nosa, skronie, łuki brwiowe i kości policzkowe. Dzięki przyjęciu takiego rozwiązania wymiarowość nie zniknęła całkowicie (co prowadziłoby ku prymitywizacji obrazów), ale stała się delikatniejsza, zmiękczona. […].
Ikonopis był zorientowany na transmisję nie tyle konkretnego, fizycznego oblicza postaci i przedmiotów, co na wyrażeniu ich fundamentów duchowych. Formy poddawane były stylizacji, oczyszczającej je ze wszystkiego, co zbyteczne. […] Artysta, rysując świątynię z pięcioma kopułami, zwykle pokazywał je wszystkie tak, jakby były zbudowane w jednym rzędzie, choć w rzeczywistości dwie z nich zawsze były zasłonione. Wyobrażając stół, nachylał go wierzchem w kierunku modlącego się, aby dopomóc lepszej obserwacji znajdujących się na stole przedmiotów.
Rys. http://www.orthodoxworld.ru/
pl/icona/10/index.htm

Dobierając kolory ikonopis także dbał o to, aby miały one swoje odpowiedniki w realnym świecie. Odcinał się zatem od łączenia barw, refleksów – przechodzenia z jednej barwy w drugą. Chociaż paleta kolorów bizantyńskich i wczesnoruskich malarzy była bogata, zawsze istniała dążność ku ograniczeniu ilości odcieni, ku ich regionalnemu wykorzystywaniu. Kolory podstawowe posiadały w prawosławnej kulturze znaczenie symboliczne. […].
Bizantyńscy artyści posługiwali się wzornikami, o których pierwsze wzmianki pochodzą z V wieku. […]. Na Rusi podlinniki stały się popularne od wieku XVI. […]. Ich stosowanie zabezpieczało niezmienność ikonografii, niezbędnej dla bezbłędnego rozpoznawania przedstawień przez modlących się, gwarantowało także określony stopień mistrzostwa i wysokiej jakości tworzonych obrazów.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa na Rusi ikony domowe nie mogły jeszcze szeroko się rozpowszechnić z powodu małej ilości malarzy (nawet krzyże i obrazki do początku XII wieku w większości przypadków przywożono z Bizancjum). Tym ważniejsza jawiła się rola ikon, znajdujących się w świątyniach. Freski określały symboliczne znaczenie przestrzeni świątyni jako Domu Bożego, wyrażały jedność Cerkwi Niebiańskiej z Cerkwią obecną tu na ziemi, a także oferowały wiernym kolejną opowieść o postaciach oraz wydarzeniach świętej historii. Już od X wieku wykształciła się i przeniesiona została na Ruś logiczna metoda tworzenia malunków ściennych, zaadaptowanych do świątyni typu krzyżowo-kopułowego. Na kopule centralnej umieszczane było wyobrażenie Chrystusa Pantokratora, między oknami – archaniołów i proroków lub apostołowów, dalej – ewangelistów (we wczesnej bizantyńskiej tradycji – cherubinów), wewnątrz absydy – Bogurodzicy, niżej – Eucharystii i świętego rzędu, na sklepieniu znajdowały się sceny z Ewangelii, na ścianach malowano również cykl ewangeliczny i treści, związane zazwyczaj z poświęceniem cerkwi. Wyobrażenia świętych umieszczano na kolumnach, łukach, a niekiedy także i ścianach.


Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.ukoha.ru/article/hitor/pervye_ikony_na_ruci.htm (wgląd: 30.10.2010).
Data publikacji: Brak danych.

piątek, 29 października 2010

Pomnik Jermaka w Jekaterinburgu

Uralscy kozacy planują postawić w Jekaterinburgu pomnik Jermaka. W ten sposób chcą uczcić jubileusz rozpoczęcia wymarszu oddziału atamana w pochód na Syberię, który będzie świętowany w 2012 roku.
Rys. http://www.itogi.ru/
archive/2004/29/74563.html
Za dwa lata minie bowiem 440 lat, odkąd Jermak wyruszył na Syberię. W wyniku tego wydarzenia kraina ta, podobnie jak Ural zostały przyłączone do Rosji. Niestety, w Jekaterinburgu, pośród całego mnóstwa monumentów, nie ma takiego, który upamiętniałby tą legendarną postać.
Pomniki postawione na cześć Jermaka znajdują się już w Nowoczerkasku, Tobolsku, a latem 2010 roku monument odsłoniono także w Surgucie. Jermak był kozackim atamanem, uznawanym za bohatera, który pozyskał Syberię dla państwa rosyjskiego. Początek syberyjskiego marszu datuje się na 1582 rok.
Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.izvestia.ru/news/news255280 (wgląd: 29.10.2010).
Data publikacji: 29.10.2010.

środa, 27 października 2010

Wałujew modelem

Wałujew zamienił ring na wybieg dla modeli.

Fot. http://www.izvestia.ru/sport/article3147682/

Znakomity bokser Nikołaj Wałujew wziął udział w pokazie słynnego rosyjskiego projektanta Ilii Szijana (ros. Илья Шиян). W ramach moskiewskiego „Tygodnia mody” w Gościnnym Dworze wystąpiło ponad 50 dizajnerów. Wałujew już po raz drugi zgodził się zostać modelem Szijana. Kilka lat temu wyszedł na wybieg w skórzanych spodniach i kurtce.
Przypomnijmy, były mistrz świata w boksie w wadze superciężkiej w rankingu WBA niedawno przeszedł w Niemczech operację lewego ramienia. Zgodnie ze słowami lekarzy, powiodła się. 37-letni Wałujew nie wychodził na ring od listopada 2009 roku, po przegranej w walce o tytuł z Davidem Haye’m. Po rekonwalescencji bokser planuje wrócić do sportu.

Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.izvestia.ru/sport/article3147682/ (wgląd: 27.10.2010).
Data publikacji: 26.10.2010.

wtorek, 26 października 2010

Zając symbolem Moskwy w 2011 roku

Moskwa wybrała symbol Nowego 2011 Roku. Został nim zając na snowboardzie.
Rys. http://www.izvestia.ru/russia/article3147694/ 
Zgodnie z tradycją już na początku grudnia całe miasto powinno być świątecznie przystrojone. Pośród girland i choinek zawisną wkrótce także plakaty oraz banery, przedstawiające nowo wybrany uszaty symbol Nowego Roku. Przed wejściami do większych sklepów stać będą ponadto nadmuchiwane dwumetrowe zające.
Jak wyjaśniono w komitecie do spraw reklamy, informacji i dekoracji Moskwy, wybór symbolu nie był przypadkowy – w końcu rok 2011 jest, według kalendarza chińskiego, Rokiem Królika. A ponieważ rok ten został w Moskwie ogłoszony rokiem sportu i zdrowego stylu życia, zająca postawiono na desce snowboardowej.

Autor: Polina Potapowa.
Źródło: http://www.izvestia.ru/russia/article3147694/ (wgląd: 26.10.2010).
Data publikacji: 26.10.2010.

Rosyjska matrioszka

23 października rosyjska matrioszka obchodziła swoje setne urodziny. Rzecz jasna, jest znacznie starsza, jednak dokładnej daty narodzin matrioszki nikt już nie pamięta. Z tego powodu za początek przyjęto rok 1900, kiedy to w Paryżu odbyła się Wystawa Światowa, która przyniosła rosyjskiej  drewnianej lalce brązowy medal oraz sławę na cały świat.

Fot. http://www.hohloma.org/
product_reviews_info.php?
products_id=58&reviews_id=15
W Rosji w wielu miejscach wyrabia się matrioszki, ale tylko Obwód Niżnienowogrodzki zastrzegł prawa autorskie do produkcji dwóch najbardziej popularnych – siemienowskiej oraz połchow-majdańskiej. Choć pierwsza matrioszka została wytoczona na wspomnianą już wystawę paryską w Siergijew Posadzie, to jednak właśnie te niżnienowogrodzkie, wiejskie i swawolne, drewniane lalki stały się najbardziej popularne.
Produkcja matrioszek w Połchow-Majdanie zachowała się tylko u prywatnych rzemieślników. Podobnie jak w Siemienowie w latach 90., nie pozwolono tam na zmarginalizowanie małych zakładów przez monopol wielkiego fabrycznego wytwórstwa. Pod swoją opiekę produkcję wziął zakład „Chochłomskaja rospis”. Obecnie zatrudnionych jest tam ponad osiemdziesiąt ludzi. W ciągu roku wytwarzają 200 tysięcy matrioszek.
W przeciągu stu lat technologia wyrobu matrioszek prawie się nie zmieniła. Sekret leży w rodzaju drewna – wierzch lalki wytacza się z drewna wilgotnego, spód – z suchego. Robi się tak dlatego, by utworzył się mocny „zatrzask” – w procesie suszenia górna część dostosowuje się rozmiarem do dolnej.
Tokarz Aleksander Smirnow bierze do ręki długi, okrągły, lipowy klocek i po kilku sekundach wytacza już górną część matrioszki, po krótkiej chwili także i spodnią. W fabryce mówią, że Smirnow to prawdziwy rekordzista – potrafił wytoczyć na swojej zmianie nawet do trzech tysięcy najmniejszych matrioszek (o numerze jeden), tzw. „małyszek”, a tych większych, o rozmiarze trzy i cztery – po tysiąc sztuk. Matrioszki do numeru siódmego w całości wytwarza się za pomocą obrabiarki. „Siódemkę” i wyższe rozmiary mistrz wycina w drewnie przy użyciu specjalnych noży.

Fot. http://www.izvestia.ru/
obshestvo/article3147612/
Prosto z tokarskiej obrabiarki matrioszki trafiają do szlifierki. Następnie gruntuje się je krochmalem zmieszanym ze specjalną klejową emulsją. Tak przygotowane „odpoczywają” trzy dni i dopiero po tym czasie kierowane są do malarek.
Malarki dzielą między siebie pracę: jedne z nich rysują piórem kontury twarzy oraz ubrania lalki, drugie malują chustę i sarafan (rosyjski ludowy strój kobiecy), a jeszcze inne ozdabiają odzież matrioszki kwiatami.
Długo można by obserwować, jak spod rąk malarek wychodzą matrioszkowe oblicza – jedno, drugie, dziesiąte, piętnaste…
- Nie śnią się wam one po nocach? Przecież osiem godzin tak bez ustanku…
- A potem jeszcze po pracy, przed nocą, w domu, - wzdycha malarka. – Pracę często zabieramy do domu, żeby więcej zarobić.
- Ile kosztuje matrioszka ze sklepu? No, jakieś trzysta rubli. A ja za wykonanie jednej dostaję tylko cztery ruble, – żali się druga kobieta.
Ze względów finansowych artystki produkują także i matrioszki nietradycyjne, tzn. w niestandardowym stroju i z odmiennymi detalami. Za nie mają więcej płacone. Lalki te są bardziej skomplikowane i trudniej się je maluje. To już takie matrioszki autorskie, produkowane na sztuki i nad jedną pracuje od początku do końca jeden artysta. Niedawno na przykład wykonywano w zakładzie, na specjalne zamówienie, matrioszki o twarzach Nikity Michałkowa oraz jego niżnienowogrodzkiego towarzysza – byłego ministra kultury Obwodu Niżnienowogrodzkiego Władimira Sedowa. Z okazji okrągłych rocznic nierzadko zamawiane bywają matrioszki z portretami jubilatów w bogatych historycznych strojach. Takie lalki nie kosztują już trzysta rubli, lecz trzydzieści tysięcy.
- Największy deficyt w naszej fabryce dotyczy starej bielizny z czasów sowieckich, - mówi Nadieżda Moisiejewa, pokazując szmatki burego koloru.
Integralną częścią rysunku na tradycyjnej matrioszce są ornamenty. Są one nanoszone za pomocą specjalnego stempelka, który wykonywany jest przez kobiety ręcznie z uformowanego w wałeczek gałganka tkaniny.
- Wszystkiego próbowałyśmy, ale najlepiej do utworzenia tego wałeczka nadaje się stara sowiecka bielizna.  Kombinacje były różne, nawet nylonowe koszule. – Malarka Nadieżda demonstruje wykonanie rysunku przy pomocy „prawidłowego” wałeczka, otrzymując tym samym miarowe, delikatne i finezyjne wzorki. – No i dlatego trzeba "polować" na te nasze ulubione gałganki. Bardzo je oszczędzamy, pierzemy, używamy, dopóki nie są już całe w dziurach. Ale ostatnie zapasy właśnie się nam kończą i nie wiemy, co będzie dalej.
…. Na koniec już na malunki nakłada się cienką warstwę lakieru, i matrioszka gotowa.
- Cały cykl produkcyjny trwa dwa – dwa i pół tygodnia, - mówi Giennadij Zdorow, kierujący produkcją w fabryce. – Ale jest on poprzedzony rokiem przygotowań, bo dokładnie tyle suszyć się powinno lipowe drewno.
Z drewnem właśnie związany jest zasadniczy problem produkcji matrioszek – rzemiosło to było dawniej w regionie tak bardzo rozwinięte, iż drzew lipowych w lasach nie zostało już prawie wcale. Trzeba przywozić drewno z sąsiednich obwodów. Jeśli nic się nie zmieni w przyszłości, to lipa - zwykłe drzewo stanie się wkrótce cennym gatunkiem. Dobrze się stało, iż po letnich pożarach lasów władze zarządziły akcję sadzenia nie tylko drzew iglastych, ale także i tych liściastych. Może kiedyś lipa na powrót będzie popularnym drzewem w niżnienowogrodzkich lasach. A to oznaczałoby, iż lokalny przemysł matrioszkowy nie zostałby pozbawiony głównego surowca.
Matrioszki o twarzach Dmitrija Miedwiediewa oraz Baracka Obamy


Artykuł o matrioszkach z wyobrażeniami Władimira Putina znajduje się tutaj.

Tutaj natomiast artykuł o ciekawych legendach i wierzeniach związanych z matrioszką.

Autor: Polina Kisielewa
Źródło: http://www.izvestia.ru/obshestvo/article3147612/ (wgląd: 26.10.2010).
Data publikacji: 22.10.2010.

poniedziałek, 25 października 2010

Sergiej Sobianin - nowy mer Moskwy

Posłowie Mosgordumy (ros. Московская городская дума – Moskiewska Duma Miejska) zadecydowali w głosowaniu o przyjęciu kandydatury Sergieja Sobianina na stanowisko mera Moskwy. W swoim wystąpieniu poprzedzającym wybór zapewnił o swojej gotowości ponownego przeanalizowania planu rozwoju stolicy.

Fot. http://gazeta.ru/subjects/
moskva_sobanina.shtml
Jego kandydaturę na posiedzeniu przedstawił posłom szef administracji prezydenta, Sergiej Naryszkin, stwierdzając, iż Sobianin cieszy się „autorytetem człowieka, umiejącego konsekwentnie realizować swoje cele, człowieka, który z uwagą odnosi się do ludzi”.
Wynik głosowania od początku nie budził wielu wątpliwości, biorąc pod uwagę fakt, iż 32 z 35 mandatów poselskich należy do przedstawicieli Jednej Rosji, a ta już wcześniej wyraziła chęć wsparcia Sobianina.
Zabierając głos podczas posiedzenia Mosgordumy, Sobianin oświadczył, iż w ostatnich latach „miasto zmieniło się na lepsze”, ale obecnie Moskwa może rozwijać się „dynamiczniej” i „z większym oddaniem dla swoich mieszkańców”.
„Sergiej Sobianin – doświadczony kierownik, posiadający niezbędne cechy do tego, aby  pełnić funkcję mera stolicy” – napisał na swoim Twitterze prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew. – „Stojącymi przed nim zadaniami w pierwszej kolejności będzie ustalenie kwestii socjalnych Moskwiczan, walka z korupcją i rozwiązanie problemów z transportem”.

Fot. http://twitter.com/kremlinrussia

Miedwiediew ogłosił decyzję o wniesieniu pod obrady kandydatury wice-premiera Sergieja Sobianina na stanowisko mera Moskwy w piątek, 15 października. Następny krok należał do Mosgordumy – zgodnie z prawem miała ustosunkować się do kandydatury w przeciągu 10 dni.

Autor: Brak danych.
Źródło: http://news.liga.net/news/N1029946.html oraz http://www.rg.ru/2010/10/16/twit-anons.html (wgląd: 25.10.2010).
Data publikacji: 21.10.2010 oraz 16.10.2010.

poniedziałek, 18 października 2010

Spisują Miedwiediewa i Putina

Do domów Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Putina zapukały rachmistrzynie, zadając takie same pytania, na jakie obecnie odpowiadają wszyscy obywatele Rosji. Jak podaje portal „Izwiestia” obaj do ankiet odnieśli się z humorem.
Z dniem 14 października rozpoczął się w Rosji spis powszechny. Rachmistrzowie nie mogli oczywiście ominąć najważniejszych głów w państwie. Jak przebiegał spis w ich rodzinach?

Anastazja Fedorowa przyjechała do prezydenckiej podmoskiewskiej siedziby Gorki – domu Dmitrija i Swietłany Miedwiediewów. 15-letni syn prezydenta – Ilia był nieobecny.
- On zajmuje się dzisiaj sportem, - wyjaśniła gospodyni.
Rachmistrzyni jednak w zupełności wystarczyli sami małżonkowie. Tym bardziej, że procedura nie ograniczała się tylko do zwykłego zadawania pytań. Przy filiżance herbaty Miedwiediew opowiedział, że sam kiedyś „spisywał” naród sowiecki. Prawda, już dawno temu – w 1989 roku.
- Mam już doświadczenie, które Pani zdobywa teraz, - powiedział. – Było to w 1989 roku. Ostatni sowiecki spis powszechny. Chodziłem po Leningradzie – odwiedzałem różne domy, dzwoniłem, prosiłem: otwórzcie drzwi.
- I co, otwierali?, - nie wytrzymała Fedorowa.
- Czasami otwierali, czasami mieli wątpliwości, niekiedy wymagali pokazania dokumentów. A tak à propos – ma Pani dokumenty?
- Oczywiście, - gorliwie zapewniła Fedorowa. – Zaświadczenie rachmistrza i dowód osobisty.
- A ja mam do Pani takie czysto kobiece pytanie, można? - włączyła się do rozmowy małżonka prezydenta. – Wszystkim wam dają takie szarfy?
Rachmistrzyni Fedorowa pojawiła się u Miedwiediewów w granatowej szarfie, w której było coś z symboliki piłkarskiego klubu „Zenit”, któremu kibicuje prezydent. Wyjaśniło się, że taki gadżet ofiarowują wszystkim rachmistrzom.
Fot. http://www.izvestia.ru/politic/article3147381/
- Jak u kibiców, - nie mógł się powstrzymać Miedwiediew. – A co wam jeszcze dają?
- Latarkę i gwizdek, - odparła Fedorowa.
- A gwizdek to z jakiego powodu?, - nie zrozumiał prezydent.
- Gwizdek – na wypadek niebezpieczeństwa. A latarka – gdyby zgasło światło.
- No, miejmy nadzieję, że na czas spisu Moskwa zapewni nam elektryczność, - stwierdził Miedwiediew i udzielił odpowiedzi na wszystkie niezbędne pytania.

Do podmiejskiego domu Władimira Putina rachmistrzyni przybyła późnym wieczorem w sobotę. Na wcześniejsze spotkanie nie pozwalał napięty plan zajęć głowy Rady Ministrów. Dziewczynę, z grubą granatową teczką na ramieniu, przywitała ulubienica gospodarza – labrador Koni. Psina zaprosiła ją do salonu (kanapa, fotel, telewizor – zupełnie jak w każdej rosyjskiej rodzinie).
Do pokoju wszedł Władimir Putin razem z małżonką Ludmiłą. 
Fot. http://www.izvestia.ru/politic/article3147381/

- Dzień dobry, nazywam się Jewgenija Aleksandrowa – jestem Państwa rachmistrzynią, - przywitała się dziewczyna w granatowej szarfie. – Mam obowiązek zadać wszystkie pytania w takiej formie, w jakiej zostały one zapisane na kartach.
Takie wyjaśnienie było niezbędne, ponieważ, choć pytania są proste, niekiedy brzmią dziwacznie.
- Zaczniemy od Pana, - powiedziała dziewczyna, zwracając się do premiera Rosji Władimira Putina. – Proszę podać nazwisko, imię i otczestwo.
- Putin Władimir Władimirowicz, - niezwykle poważnie odpowiedział premier. Ale cały patos tego momentu naruszyła Koni, która zaczęła nagle zwyczajnie koziołkować za plecami gospodarza, starając się zdobyć dla siebie więcej miejsca i zepchnąć premiera na sam skraj kanapy.
- Co się tak pchasz?, - wypalił do ulubienicy Putin, ale pozycji nie zmienił.
Jewgenija zdziwiła gospodarza pierwszym pytaniem.
- Pana płeć?
- Męska, - z uśmiechem odpowiedział premier, wywołując tym samym śmiech pozostałych.
- A czy będzie Pani „spisywać” Koni?, - zażartował, odpowiedziawszy na pozostałe pytania.
- Niestety nie, - uśmiechnęła się dziewczyna.

Autor: Anastazja Sawinych, Suzanna Farizowa.
Źródło: http://www.izvestia.ru/politic/article3147381/ (wgląd: 18.10.2010).
Data publikacji: 18.10.2010.

czwartek, 14 października 2010

Robak na kremlowskim talerzu

Rosyjskie internetowe portale informacyjne w tym także gazeta.ru w ostatnich kilku dniach żywo interesują się sprawą gubernatora Obwodu Twerskiego – Dmitrija Zielenina. Stał się on sprawcą skandalu, który wybuchł po tym, jak 12 października umieścił na swoim Twitterze fotografię, wykonaną podczas bankietu dyplomatycznego na Kremlu. Zdjęcie przedstawiało… robaka, pełzającego po talerzu z sałatką. Kreml zareagował nadzwyczaj ostro.
Dmitrij Zielenin brał udział w uroczystościach związanych z wizytą prezydenta Niemiec Christiana Wulffa w Rosji. Po nich tradycyjnie udał się na przyjęcie, wydawane z takich okazji na Kremlu. Podczas spożywania uroczystego obiadu, dostrzegł na swoim talerzu robaka. O niecodziennym znalezisku nie poinformował nikogo z pozostałych gości bankietu, jednak szybko zakomunikował
o nim na swoim mikroblogu: „
Takie coś zdarza się tylko na Sali Aleksandrowskiej. Do wołowiny podają sałatkę z żywymi dżdżownicami”. Do zapisu Zielenin dołączył fotografię, przedstawiającą zdjęcie talerza z jego zawartością.

Fot. http://www.gazeta.ru/politics/2010/10/13
_a_3428388.shtml?&page=3
Kilka godzin później sam gubernator, bez podawania jakichkolwiek przyczyn, usunął, kompromitującą kremlowską kuchnię, notkę. Jednakże fotografia zdążyła się już błyskawicznie rozpowszechnić w Internecie, stając się równocześnie jednym z najbardziej popularnych tematów, podejmowanych na blogach.
W rezultacie nagłośnienia skandalu publicznie głos zajął pomocnik prezydenta – Siergiej Prichodko: „Na szczęście ja zajmuję się problemami polityki zagranicznej, ale powinienem polecić moim kolegom-prawnikom, by wzięli pod uwagę, podczas oceniania działalności gubernatorów, taką kategorię, jak zwolnienie z powodu demencji. A o nieodpowiedzialności oraz głupocie rozmawiać nie będę”. Prichodko poradził także: „Wszystkim tym, którzy chcieliby zaprosić pana Zielenina w gości do swojego domu, zasugerowałbym, aby poważnie zastanowili się, zanim to uczynią”.
Gubernator Zielenin nie udzielił dotychczas żadnej riposty. W jego telefonie odzywa się automatyczna sekretarka, nie można dodzwonić się także do jego przedstawiciela prasowego.
Jak obwieściły później rosyjskie media, fotografia robaka, poddana szczegółowej ekspertyzie, okazała się nieprawdziwa. Wstępna analiza pozwoliła dowieść, iż talerz, sfotografowany przez twerskiego gubernatora, różni się od tych, używanych podczas kremlowskiego bankietu. Jeśli informacja ta zostanie potwierdzona, Zieleninowi grozi poniesienie „odpowiedzialności zgodnej z istniejącym prawodawstwem”.

Autor: Ksenia Soljańskaja.
Źródło: http://gazeta.ru/politics/2010/10/13_a_3428388.shtml (wgląd: 14.10.2010); Data publikacji: 13.10.2010.
http://www.gazeta.ru/news/lastnews/2010/10/14/n_1559689.shtml (wgląd: 17.10.2010).

wtorek, 12 października 2010

Rosyjska Cerkiew Prawosławna na YouTube


11 października 2010 roku w cerkwi Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, w ramach inauguracji IV Międzynarodowego Festiwalu Prawosławnych SMI (ros. СМИ - Средство Массовой Информации, czyli środki masowego przekazu) "Wiara i słowo", miała miejsce prezentacja oficjalnego kanału Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi na portalu YouTube. Informację tą przedstawił przewodniczący Informacyjnego Oddziału Synodalnego - W.R. Legojda oraz generalny dyrektor Google w Rosji - W.A. Dołgow.
Rys. http://www.pravoslavie.ru/news/41985.htm

Na początku prezentacji zademonstrowane zostało zgromadzonym nagranie z wystąpienia Patriarchy Moskwy i Wszechrusi - Kiryła, który zwrócił się do użytkowników kanału z pozdrowieniem.
Zgodnie ze słowami przewodniczącego Informacyjnego Oddziału Synodalnego, głównym zadaniem nowopowstałego internetowego źródła jest ukazanie cerkiewnego życia ze wszystkich stron. Z tego powodu inicjatorzy pomysłu nie będą ograniczać się wyłącznie do informacji oficjalnych. Na kanale znajdą się także materiały o życiu eparchii oraz aktualne komentarze, a w przyszłości planuje się ponadto produkcję własnych filmów w formacie, dostosowanym do potrzeb i wymagań internetowych odbiorców. W.R. Legojda wezwał przedstawicieli eparchialnych SMI do aktywnej współpracy z Informacyjnym Oddziałem Synodalnym przy tworzeniu kanału.
Dla wygody użytkowników materiały zgrupowano w 16 rozdziałów (playlist). W celu ułatwienia poszukiwań korzystać można także ze słów kluczowych. Wśród rozdziałów znajdują się m.in. „Nabożeństwo Patriarchy”, „Kazanie” czy „Służba społeczna”. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się playlista o nazwie „Aktualności”, gdzie zamieszczane są wypowiedzi Patriarchy oraz wiodących działaczy cerkiewnych na temat najbardziej aktualnych problemów współczesności oraz sfery duchowej. Prawdopodobnie materiałom wideo będą towarzyszyć także napisy w różnych językach świata.
[…]
Fot. http://www.pravoslavie.ru/news/41989.htm
Po mniej niż trzymiesięcznym okresie istnienia kanału zobaczyło go już 165 tys. internautów. „Interesują nas nie tłumy ludzi, ale to, by odkryli oni dla siebie nowy świat wiary, - podkreślił W.R. Legojda. – Nawet jeśli tylko jeden człowiek odejdzie od ekranu komputera z zainteresowaniem i odmienionym sercem – to już jest bardzo dużo”.

Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.pravoslavie.ru/news/41989.htm
(wgląd: 12.10.2010).

Data publikacji: 11.10.2010.

poniedziałek, 11 października 2010

Aleksander Emelianenko: "Żyję w królestwie kobiet"

Trzykrotny mistrz świata w sambo zadziwił fanów i nieoczekiwanie zaczął projektować damską odzież. Mimo tego fighter nie porzucił treningów i przygotowuje się do kolejnych walk. Chętnie jednak opowiedział o tym, jak żona Olga wpłynęła na jego decyzję o tym, aby zostać designerem.

Fot. http://www.emelyanenko.com/multimedia/photos/training_before_moscow/1889/

- Na randkę z przyszłą żoną przyszedłem przed czasem, - mówi Aleksander Emelianenko, brat najbardziej znanego fightera MMA Fedor Emelianienko. – I to nie dlatego, że źle obliczyłem czas czy się pomyliłem, lecz po prostu bardzo chciałem ją znowu zobaczyć. To była zima, wiał potworny wiatr, ale ja posłusznie stawiłem się na umówionym miejscu i czekałem. Chwilkę przed ósmą zrozumiałem, że istnieje szansa, iż jak tak dalej pójdzie, to Olga zastanie mnie w lekkim stadium odmrożenia i postanowiłem zajść do pobliskiego sklepu po czapkę. Był to sklep sportowy, w którym sprzedawano odzież oraz pamiątki z logo „Zenita”. Olga, widząc mnie w niebiesko-białej czapce z pomponem, długo nie mogła powstrzymać się od śmiechu. A potem poprosiła kelnera w kawiarni, do której poszliśmy, o nożyczki i odcięła mi pompon, zachowując dla siebie na pamiątkę. Miała na sobie palto, wąskie spodnie oraz jasną bluzkę, na nogach buty na obcasie. Piękna, romantyczna, z łobuzerskimi iskierkami w oczach.
Fot. http://www.emelyanenko.com/
massmedia/publications/2010/5/
24/telenedelya/
Gdyby przeprowadzić konkurs na najlepszego trenera od zakupów, Olga obowiązkowo zajęłaby w nim pierwsze miejsce. Uwielbia shopping i szybko mnie do niego przekonała. Jeśli tylko wyjeżdżam za granicę, zawsze solidnie uzupełniam moją garderobę. Pamiętam, kiedyś miałem kontrakt z pewną firmą i w Los-Angeles zabrali mnie do ogromnego magazynu, dali wózek i powiedzieli, że mogę wybrać dla siebie, co tylko chcę. W rezultacie tak się rozbujałem, że wywiozłem stamtąd 200 kg, o mało na samolot się nie spóźniłem. Wszystko rozdaliśmy znajomym. Zawsze jeśli coś im się podoba z rzeczy – oddaję, nie żałuję. Ważne, żeby tylko rozmiar pasował.
Dla mnie samego nie jest tak łatwo dobrać odzież. W większości przypadków przecież jak się szyje: jeśli ktoś ma rozmiar 54 w ramionach, to niby brzuch też powinien mieć ogromny… A u mnie przy szerokiej górze – wąskie biodra i nieustannie muszę oddawać kupione ciuchy, by dopasowano mi je do sylwetki. W przypadku sportowej odzieży też nierzadko wynikają jakieś komplikacje. Dlatego kiedyś usiedliśmy z żoną i postanowiliśmy wymyślić niewielką kolekcję tego typu odzieży. Stworzyliśmy projekty i na ich podstawie w designerskich atelier uszyto dresy, podkoszulki, szlafroki z moimi inicjałami – „AE” i różnymi nadrukami. Pamiętam, że kiedy nadeszły pierwsze egzemplarze, skakaliśmy z radości prawie do samego sufitu. Kilka rzeczy podarowałem znajomym na ich własną prośbę, a pozostałe szybko rozeszły się za pośrednictwem sklepu internetowej na mojej stronie w Sieci. Zamówienia przychodzą nieustannie. I dlatego kiedy BeFree zaproponowało mi, bym spróbował zrobić kolekcję dla nich, nie zastanawiałem się. Każdy model najpierw sprawdzałem na mojej żonie, to ona jest dla mnie najważniejszą muzą. W dalszej kolejności – także na naszych córeczkach: Polince (2,5 roku) i Ksiuszy (10 lat). Żyję w królestwie kobiet. Dlatego kolekcja również jest kobieca.
Perełką w kolekcji jest, według mojej opinii, seria podkoszulek z nadrukami tatuaży. Tatuaże dla mnie samego stały się nieodłącznym elementem mojego image. Mam je na całym ciele. Pierwszy zrobiłem sobie dziesięć lat temu. I wtedy zaskoczyło: chciałem więcej i więcej. Niedawno na przykład wytatuowałem sobie na piersi scenę pojedynki Piereswieta z Czełu-bejem. Pamiętacie początek bitwy na Kulikowym Polu? Olga kiedyś też chciała zrobić sobie tatuaż, ale byłem przeciwny. Już mówię dlaczego: mnóstwo dziewczyn, decydując się na tatuaż, nie rozumieją, że znudzi im się on już za parę lat, a po kolejnych trzydziestu – tatuaż będzie już po prostu „nie na miejscu”.

Fot. http://www.emelyanenko.com/
massmedia/publications/2010/5/
24/telenedelya/
- Zauważyłem, że ostatnimi czasy ciągnie mnie bardzo w kierunku twórczości. Kiedy chodziłem z Olgą, od razu zacząłem pisać wiersze. Nawet do teraz pamiętam każdą linijkę, a było ich przecież niemało…

- Sasza nawet na gitarze zaczął teraz uczyć się grać, - włącza się do rozmowy Olga. – W młodości obiecywałam sobie, że mój mąż będzie grać na gitarze, tak jak mój tato. I chyba już na pierwszej randce zapytałam Saszę czy umie grać na tym instrumencie. Wypalił: „Oczywiście”, ale wówczas skłamał. A niedawno sam napisał nawet kilka piosenek.
- Wyszło całkiem przyzwoicie, - stwierdza Aleksander. Moi chłopcy (młodzi fighterzy z drużyny AE Team) chcieli stworzyć piosenkę, która grałaby podczas wyjścia przed walką. Początkowo odmawiałem, ale potem się poddałem, pojechałem do studia i nagraliśmy piosenkę pt. „Jesteś na moim celowniku” (ros. „Ты в моем прицеле”). Dwie inne piosenki nagrałem w studiu u znajomych w Korei. Proponowano mi tam kontrakt na pracę trenera, lecz odmówiłem. Marzę, by reprezentować Rosję na olimpiadzie. […] Olga podczas walki nigdy nie siedzi przy ringu, ale trzyma za mnie kciuki w szatni. Kiedyś chciałem zapoznać ją z tajnikami sambo, ale potem uznałem, że najlepszą dla niej ochroną jestem przecież ja sam.

Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.emelyanenko.com/massmedia/publications/2010/5/24/telenedelya/ (wgląd: 11.10.2010).
Data publikacji: 24.05.2010.

sobota, 9 października 2010

Wielki Szlak Herbaciany

Któż z nas nie lubi napić się gorącej herbaty? Napojem  tym, aromatycznym, rozgrzewającym, korzystnym dla zdrowia, delektować się można zarówno w domowym zaciszu, jak i tłocznej i głośnej kawiarni, a bogactwo jego odmian daje duże możliwości wyboru. Zachęcam do lektury artykułu na temat Wielkiego Szlaku Herbacianego (ros. „Великий чайный путь”). To nie lada gratka dla prawdziwych koneserów herbaty, którym nie wystarcza lakoniczna informacja, iż ojczyzną ich „napoju życia” są Chiny.

Przeczytaj także interesujący tekst o tradycyjnych rosyjskich samowarach.



Rys. http://www.baikaltravel.ru/
printtext.php?id=28
  Dzieje herbacianego szlaku są przedłużeniem średniowiecznej historii rozwoju dyplomatycznych, handlowych oraz kulturowych więzi między narodami Eurazji. Rozkwitowi tych wzajemnych stosunków towarzyszył rozwój szlaków komunikacyjnych, które, w zależności od okresu, odgrywały rolę dróg migracji plemion oraz narodów, wojennych ekspedycji, misji dyplomatycznych i religijnych, czy też szlaków kupieckich.
Pierwszy w historii Eurazji handlowy szlak, nefrytowy, powstał jeszcze w paleolicie, zaś w epoce istnienia wielkich koczowniczych cywilizacji środkowoazjatyckich funkcjonowały już wszystkie podstawowe drogi, łączące Wschód z Zachodem. Wielki Szlak Jedwabny pojawił się podczas rządów państw Hanów oraz Hunów. Ponadto oddano wówczas do użytku drogi, które w XVI-XIX wieku przekształciły się w Wielki Szlak Herbaciany.
Historia handlu herbatą ściśle wiąże się z dziejami stosunków rosyjsko-chińskich, obejmujących okres od XIV do XIX stulecia. Pierwsze informacje o Rusi i jej mieszkańcach pojawiły się w Chinach z chwilą objęcia przez dynastię Yuan władzy w Mongolii, której kolonią były Chiny. Z rosyjskich żołnierzy najemnych sformowano w tym czasie pod Pekinem „ochronny pułk rosyjski” – połączenie hańskiej gwardii, wyróżniające się specyfiką wiernopoddaństwa. W 1332 roku liczba żołnierzy doszła do kilkunastu tysięcy. Dowodził nimi słynny wódz Baian. Po upadku dynastii Yuan, co miało miejsce w 1368 roku, rosyjski pułk najprawdopodobniej uciekł z Mongołami na zachód. Po tym wydarzeniu, w okresie rządów dynastii Ming,  nie spotyka się wiadomości o Rosjanach w źródłach chińskich. W rosyjskich latopisach z XIV wieku znajduje się wyłącznie wzmianka o Chinach, jako państwie poddanym Mongołom. Stosunki Rusi z państwami Wschodu zaczęły się stopniowo ocieplać po usunięciu z jego terytorium Mongołów. W 1472 roku Afanasij Nikitin przywiózł informację o istnieniu kraju „Chataj” i możliwości dotarcia do niego z Indii drogą lądową.
Nowym etapem w historii stosunków rosyjsko-chińskich był wiek XVI, kiedy w Europie i Rosji znacznie wzrosło zainteresowanie Chinami. Droga morska, odkryta wcześniej przez Marco Polo, była szlakiem niezwykle długim, a wiedza geograficzna o Chinach, sąsiadujących z nimi krajach i lądowej drodze prowadzącej z Europy, nader uboga. Z tego powodu Europejczycy zaczęli poszukiwać krótszej i mniej niebezpiecznej, morskiej bądź lądowej, drogi do Chin, prowadzącej przez Ruś. Największe zasługi na polu eksploracji Wschodu, od Syberii aż do Pacyfiku, przypadły rosyjskim najemnikom, w pierwsze kolejności Kozakom-pionierom, którzy zbierali pierwsze informacje o tym kraju. Podczas rządów cara Wasyla Szujskiego, w 1608 roku, wojewoda wołyński z Tomska wyprawił posłów do Altan-chana, ówczesnego władcy północnej Mongolii oraz Dżungarii. Jednakże z powodu wojny między Altan-chanem a Kałmukami poselstwu nie udało się dojechać do miejsca przeznaczenia. W 1616 roku odprawiono nowe przedstawicielstwo pod przewodnictwem atamana Wasyla Tiumeńskiego. Dotarło ono do koczowiska  Altan-chana, a ataman ustanowił z nim przyjazne stosunki, a także dowiedział się wielu nowych rzeczy, jednak nie zdecydował się pójść dalej i zawrócił do Moskwy. W 1619 roku do Pekinu odprawiono grupę Kozaków z Iwanem Petlinem na czele. Petlin przywiózł szczegółowe wiadomości o drodze do Chin, mapę tego państwa oraz gramotę od władcy dynastii Ming. 
W połowie XVI wieku, angielska „Kompania Moskiewska”, otrzymawszy od cara Iwana IV prawo do swobodnego handlu z Rosją, zaczęła szukać nowej lądowej drogi na Wschód i jednocześnie wspierając się na północnych portach rosyjskich na Morzu Białym, starała się znaleźć północno-wschodnie przejście, omijając Oceany Atlantycki i Indyjski, kontrolowane przez Holendrów oraz Hiszpanów. Po przyłączeniu Syberii do Rosji Anglicy starali się o otrzymanie od rosyjskich władz zgody na poszukiwanie drogi z Indii do Chin z wykorzystaniem syberyjskich rzek, jednakże projekt ten został przez rosyjskich rządzących odsunięty.
Podróże rosyjskich dyplomatów do Chin w okresie panowania cara Aleksieja Michajłowicza spotykały się z życzliwymi reakcjami chińskich władców z dynastii Ming, lecz po jej upadku i nastaniu dynastii Qing, stosunki te zmieniły się. Młode, agresywne państwo Qing rozprzestrzeniało swoje rządy i ekspandowało w wielu kierunkach, występując przeciwko Mongołom, Oiratom, Korei. Po przyłączeniu do Rosji znaczącej części Przyamurza, dynastia podejmowała próby wyparcia Rosjan znad Amuru, gdzie zostały skierowane wojska mandżurskie.


Postępy w podbijaniu ziem na Zabajkalu i Przamurzu wyzwalały strach u chińskich polityków z dwóch przyczyn. Po pierwsze naruszało to ich wewnętrzną doktrynę o niemożności sąsiadowania z silnym państwem, a takim była Rosja, a z drugiej strony utrudniało realizację planów podporządkowania sobie obszarów mongolskich. Chiński dwór carski miał ambicje uczynienia z Rosji swojego wasala, Rosja natomiast chciała uzdrowić dobrosąsiedzkie stosunki w dziedzinie handlu. W 1663 roku władze Rosji wysłały do Chin poselstwo w imieniu cara, na czele którego stanął doświadczony dyplomata Mikołaj Gawriłowicz Spafarij. Misja nie odniosła sukcesu, jednak podróż Spafarija miała ogromne znaczenie. Wzbogaciła ona wiedzę o informacje na temat imperium dynastii Qing, dała możliwość rozwinięcia kolejnych narzędzi i kierunków polityki zewnętrznej władz rosyjskich względem stosunków z Chinami.
Jednym z zadań misji było rozwinięcie stosunków handlowych, czemu chińskie władze nie przeszkadzały, i w 1666 roku odprawiono pierwszą karawanę kupiecką z Moskwy w kierunku Chin. Na jej czele stali syn bojarski Iwan Pepiew oraz kupiec z Buchary Sektuła Ablin. Bucharscy kupcy często spełniali rolę pośredników w relacjach handlowych Rosji z krajami wschodnimi. Nie bacząc na straty oraz duże wydatki targowe, całkowity wynik wymiany handlowej Ablina w Chinach okazał się bardzo korzystny dla rosyjskiego skarbu. Dochód z handlu w Pekinie wyniósł prawie 100%. Przywiezione z Chin towary dały zaś zysk w wysokości ponad 300%. Fakty te wyzwoliły niesłychane zainteresowanie w kręgach rządowych oraz kupieckich w kwestii handlu z Chinami. Jednakże w ówczesnych czasach na drodze jego rozwoju stały niemałe trudności – szlak przechodził przez tereny kałmuckie i mongolskie, co groziło grabiącymi najazdami koczowników na karawany.
Ośrodkami, które zapewniały ochronę karawanom wielkiego szlaku herbacianego, jednocześnie będąc prawdziwymi centrami handlowymi, stały się ostrogi (forty), które zaczęto budować na Syberii i Zabajkalu. Szczególnego znaczenia nabrały ostrogi: Irkucki, Udiński (później miasto Wierchnieudińsk, dzisiaj Uład-Ude, będące stolicą Buriacji) oraz Nercziński (współcześnie miasto Nerczińsk w Obwodzie Czytyjskim). Pierwsze rosyjskie karawany kupieckie zaczęły zatrzymywać się w Ostrogu Udińskim już w 1680 roku, a po podpisaniu przez posła Rosji Fiodora Aleksiejewicza Gołowina w 1689 roku „Traktatu Nerczińskiego” o ustanowieniu swobodnego handlu między Rosją i Chinami, Ostrog Udiński zaczął osłaniać, od napaści koczowników z Południa oraz Zachodu, dolinę rzeki Udy, przez którą przechodził główny szlak, prowadzący w okolice Nerczińska.
W końcu XVII i na początku XVIII wieku szlak ten wiódł przez Angarę, Bajkał, Selengę aż do miasta Wierchnieudińska, a dalej przez Udę do Jeziora Erawińskiego, a stamtąd rzekami Czitinką oraz Sziłką do Nerczińska, który przerodził się w główny ośrodek handlu z Chinami. Szlak ten przez długie lata sprzyjał zacieśnianiu dyplomatycznych oraz handlowych relacji rosyjsko-chińskich. Oprócz tego, przez Wierchnieudińsk rzeką Selengą wiodła droga do Mongolii, gdzie w Ugrze (dziś miasto Ułan-Bator – stolica Mongolii) odbywały się targi kupieckie. Tymi dwoma szlakami poruszały się wielkie karawany państwowe, jeździło mnóstwo ludzi najemnych, a także kupców, którzy prowadzili handel prywatny. Handel w Nerczińsku nie przybrał oczekiwanych rozmiarów, wymiana towarów po obu stronach była niesystematyczna, handel przerywany był z powodu częstych utarczek z ludnością miejscową, a oprócz tego sprzeciwiały się mu władze mongolskie. W związku z tym w 1719 roku do Pekinu zostało skierowane poselstwo, na czele którego stał minister, kapitan gwardii Lew Izmaiłow. Towarzyszył mu sekretarz Lorenc Łang, który podczas tej podróży zebrał interesujący materiał na temat historii relacji rosyjsko-chińskich na Syberii i napisał pracę pt. „Opisanie Państwa Chińskiego”. Dzięki tej wyprawie mogła zostać ponadto utworzona nowa, bardziej szczegółowa mapa całego szlaku. W Pekinie Izmaiłow witany był z dużymi honorami, miał dwanaście audycji u władcy i dostarczył podarunki, ale, za wyjątkiem zgody na pozostawienie Łanga w charakterze agenta handlowego oraz wznowienia działań kupieckich, niczego konkretnego nie uzyskał.
Taki obrót spraw nie satysfakcjonował władz rosyjskich. W 1727 roku, za rządów carycy Katarzyny I, został odprawiony do Chin poseł Łukicz Władysławicz Raguziński. Po długotrwałych negocjacjach nad rzeką Burą, zawarł on z Chinami nowy traktat, który w nieco zmienionej wersji ratyfikowany został w 1728 roku nad rzeką Kiachtą. Umowa ta ustanawiała granicę między oboma państwami, zawierała decyzję o założeniu miasta Troickosawsk, w odległości trzech wiorst od którego utworzono rosyjską słobodę kupiecką – Kiachtę, oraz chińskie kupieckie miasto Majmaczen. Od tego czasu Kiachta stała się głównym ośrodkiem rosyjsko-chińskiego handlu. Majmaczen istniał aż do XX wieku, a potem został zburzony. Dzisiaj na jego miejscu znajduje się rosyjsko-mongolska granica oraz miasta Ałtan-Bułak (Mongolia) i Kiachta (Rosja). Po założeniu Kiachty rola Wierchnieudińska, jako głównego centrum przeładunkowego oraz ośrodka redystrybuującego towary, została utrzymana. Stał się on jednym z najważniejszym punktów handlu hurtowego towarami z Chin. Pobierano tam cła oraz kontrolowano cały handel z Chinami i Mongolią. Wkrótce miasto było już prawdziwym handlowym centrum całego Zachodniego Zabajkala.
<br />
Karawany państwowe kierowane do Chin miały dosyć złożoną strukturę. Kierował nimi pełnomocnik kupca, a w ich skład wchodzili także: komisarz rządowy, czterech podatkobiorców oraz oficer gwardyjski z ochroną wojskową w postaci stu Kozaków. Całkowita liczba administracji i ochrony karawanów państwowych dochodziła nawet do dwustu osób. Organizowane były one raz na trzy lata, a pokonanie drogi zajmowało im rok w jedną stronę. Sprzedaż towarów rosyjskich oraz zakup chińskich trwał kilka miesięcy.
Monopol państwowy na handel z Chinami istniał ponad 60 lat, lecz ponieważ nie przynosił znaczących zysków, caryca Katarzyna II w 1762 roku zakazała wyprawiania państwowych karawanów i wprowadziła swobodny handel dla wszystkich kupców w Kiachcie. Był to punkt zwrotny w dziejach kupieckich rosyjsko-chińskich stosunków. Karawany państwowe sprzyjać odtąd zaczęły ustanowieniu ciągłych kontaktów między rządami Rosji i Chin oraz dawały możliwość, przy okazji handlu, decydować o kwestiach politycznych. W owym czasie na Syberii rozwijać się zaczęła klasa kupiecka, wielu syberyjskich kupców stało się szeroko znanych, także w kręgach rządowych.

Fot. http:/www.baikaltravel.ru/printtext.php?id=28

Podstawowymi towarami, przewożonymi z Rosji do Chin były: futra, skóry, rękodzieło, galanteria, dzianina, sukno, włókno, artykuły spożywcze, tiumeńskie dywany, tomska mąka, miód, masło, ryba mrożona, świece stearynowe, mydło, wyroby żelazne i inne towary. Z Chin natomiast przywożono: złoto, srebro, perły, drogocenne kamienie, drogie jedwabne i bawełniane tkaniny, żywność oraz inne towary. W owym czasie Chiny były wielkim, znanym na cały świat dostawcą herbaty. Dlatego rosyjscy kupcy chcieli zainteresować rynek tym towarem. Początkowo herbata zaczęła być spożywana jedynie przez lokalną ludność na Syberii oraz w okolicach przykaspijskich. Z czasem jednak stała się w Rosji najbardziej popularnym napojem, wypierając stopniowo tradycyjny kwas, i z tego powodu była później jednym z najważniejszych przedmiotów rosyjsko-chińskiego handlu, a ponadto pomogła utrzymać dobrosąsiedzkie stosunki między tymi dwoma krajami. Dzięki herbacie szlak kupiecki nazwany został „Wielkim Szlakiem Herbacianym”, a Kiachta zyskała miano „rosyjskiej stolicy herbaty”. Było to jedyne na świecie „miasto milionerów”. Obrót handlowy w niektórych latach sięgał do trzydziestu milionów rubli.
Władze rosyjskie, dla których handel herbatą okazał się niezwykle dochodowy, dążyły do utrzymania wysokiego stopnia eksportu tego chińskiego towaru i popierały jego redystrybucję do krajów Europy Zachodniej. W połowie XIX wieku to właśnie herbata stanowiła około 95% wartości rosyjskiego importu z Chin. Zainteresowanie Chin rynkiem rosyjskim wzrosło w szczególny sposób po tym, jak Anglia zaczęła pomyślnie zakładać herbaciane plantacje w Indiach oraz na Cejlonie. Wytyczony został morski szlak z Guangdong w Chinach do Odessy, przypieczętowujący Traktat Petersburski, w rezultacie czego objętość handlu wzrosła jeszcze bardziej. Herbata i inne chińskie towary pojawiać się zaczęły już nie tylko w miastach Syberii i całej Rosji, ale także w krajach Bliskiego Wschodu i Europy Zachodniej. Kiachta stała się centrum sprzedaży futer napływających tam z Syberii, Kamczatki i rosyjskiej Alaski, a także tych zagranicznych, przywożonych z Norwegii, Kanady czy USA.
Duży wpływ na rosyjski handel miała Spółka Rosyjsko-Amerykańska Grigorija Iwanowicza Szelechowa, później połączona z Irkucką Spółką  Komercyjną, której przewodniczył „naczelny” kupiec Jelnikow. Utworzona w 1798 roku kompania otrzymała od rosyjskiego rządu ogromne przywileje. W jej władaniu znalazła się ziemia na terenie północno-wschodniego wybrzeża Ameryki w okolicach Cieśniny Beringa, a także Kuryle, Aleuty oraz inne wyspy na Pacyfiku. Spółka otrzymała zezwolenie na odkrywanie nowych obszarów, zakładanie na nich osad i niczym nieograniczoną możliwość prowadzenia spraw handlowych. Spółka Rosyjsko-Amerykańska podstawowymi towarami importowanymi do Kiachty uczyniła futro bobrów, selskinów oraz inne cenne futra. Stała się pionierem w kwestii rozprzestrzenienia chińskich towarów w północnej części kontynentu amerykańskiego.
Geografia Szlaku Herbacianego jest niezwykle obszerna. Szlak ten posiadał wiele dróg lądowych i morskich, odchodziło od niego wiele odnóg, prowadzących do różnych rosyjskich guberni. Na szlaku tym istniało wiele jarmarków, przy czym targów z dużym obrotem handlowym było 20, a ze średnim – 5. Najwięcej było jarmarków małych – 96. Najsłynniejszymi były: kiachtański, wierchnieudiński, irkucki, jenisejski, nerczyński, mangazejski, tarski, sugrutski, turuchański, irbicki, makariewski (niżegorodski) i  moskiewski.
Komunikacja karawan z Rosji do Chin i z powrotem odbywała się następującą drogą: Moskwa – Peresław-Zalesskij – Jarosław – Kostroma – Wołogda – Ustiug Wielki – Niżnienowogrod – Irbit – Solikamsk – Jekaterinburg – Wierchoturie – Turyńsk – Tiumeń – Tobolsk – Tomsk – Omsk – Iszim – Nowosybirsk – Krasnojarsk – Kańsk – Jenisejsk – Ilimsk – Niżnieudińsk – Irkuck – Wierchnieudińsk – Selengińsk – Kiachta – Sajszana – Ugra – Erh-Hoto – Kałgan – Pekin oraz inne miasta i osady. Tym właśnie szlakiem podążały karawany z Pekinu do Moskwy. W Pekinie funkcjonowała rosyjska kupiecka faktoria, odgrywająca niesłychanie wielką rolę w rozwoju handlu.

Rys. http:/www.baikaltravel.ru/printtext.php?id=28

W rejonie Zabajkala istniały lądowe szlaki poprzez pasmo górskie Chamar-Daban (trakty: Udingiński, Iwanowski, Chamar-Dabański, Igumnowski, szlak Krugobajkalski), a także wodne drogi przez Bajkał i po Selendze. Przy szlakach tych zbudowano sioła Kabańsk i Mysowaja (dziś miasto Babuszkin).
Na przestrzeni XIX wieku Moskwa starała się zostać, choć nie jedynym, to dominującym centrum dystrybuującym towary w europejskiej części Rosji. Z Moskwy herbata była wożona do stolicy państwa – Sankt-Petersburga. Do połowy XIX wieku znajdował się tam jeden tajny magazyn, podczas gdy w Moskwie, już w 1647 roku, istniało ponad 100 specjalnych magazynów na herbatę i ponad 300 zakładów, wiążących swą działalność z tym towarem.
Całkowita długość szlaku wynosiła 9-10 tysięcy kilometrów. Szlak herbaciany był jedną z wielkich handlowych dróg, łączących rozliczne obszary i cywilizacje. Odegrał ogromną rolę w historii rozwoju ludzkości i ustanowienia handlowo-ekonomicznych, dyplomatycznych oraz kulturowych związków między narodami na równi z takimi szlakami, jak: nefrytowy, jedwabny, solny, cynamonowy, ołowiany czy niewolniczy. Pod względem objętości handlowego obrotu szlak herbaciany był drugim po Wielkim Szlaku Jedwabnym. Istniał ponad 200 lat, mając ogromny wpływ na społeczno-gospodarczy oraz kulturalny rozwój Rosji, Mongolii oraz Chin. Znaczące środki, pochodzące z państwowego skarbu, oraz wielkie kapitały kupców przyczyniały się do budowy dróg i miast, rozwoju edukacji i kultury, budowy cerkwi oraz opanowania nowych ziem. Rozkwit handlu herbatą z wykorzystaniem drogi lądowej miał miejsce aż do końca XIX wieku. Po utworzeniu Kanału Sueskiego dostawy herbaty do Europy staniały i, wraz z rozpoczęciem produkcji herbaty w Indiach oraz na Cejlonie, Wielki Szlak Herbaciany stopniowo zaczął tracić na znaczeniu, ale nie doprowadziło to do jego całkowitego obumarcia.
Współcześnie wiele odcinków szlaku herbacianego przekształcono w magistrale kolejowe i drogowe. Weszły one w skład całej sieci transportowej, łączącej kraje Azji oraz Europy. Na szlaku odbywa się handlowa wymiana między Rosją, Mongolią i Chinami. Jednym z popularnych kierunków handlu stał się shop-turyzm. W związku z tym dzieje Wielkiego Szlaku Herbacianego pokazują bogaty materiał dla rozwoju turystyki kulturowej oraz utworzenia jednego z większych na świecie transkontynentalnego, międzynarodowego szlaku turystycznego. Idea ta leży u podstaw podejmowanego współcześnie projektu "Szlak Herbaciany", propagującego rozwój turystyki międzynarodowej.
Autor: Brak danych.
Źródło: http://www.baikaltravel.ru/printtext.php?id=28 (wgląd: 9.10.2010).
Data publikacji: Brak danych.