Wiadomości z Rosji

Znajdujesz się na blogu, który zawiera przetłumaczone przez jego autorkę, w sposób mniej lub bardziej dosłowny, artykuły zaczerpnięte z rosyjskich portali internetowych, pogrupowane w kilka kategorii, razem tworzące ciekawą, kolorową mozaikę, pozwalającą na spojrzenie na Rosję z wielu perspektyw i zafascynowanie się jej różnorodnością. Pod każdym tłumaczeniem zamieszczone jest nazwisko autora tekstu, źródło oraz data publikacji, o ile jest wiadoma. Serdecznie zapraszam do lektury bloga, w którym każdy odwiedzający z pewnością znajdzie coś interesującego.



środa, 6 lipca 2011

Co to znaczy być Rosjaninem?

Być Rosjaninem – to wybór osobisty.


Denis Dragunskij opowiada o swoich refleksjach, jakie nasunęły mu się po zaproszeniu go do programu Aleksandra Archangielskogo pt. „Tymczasem”, nadawanego na kanale „Kultura”. Temat audycji – „Co to znaczy być Rosjaninem?”.


Jest to problem niezwykle interesujący i zaskakujący. Chociaż, oczywiście, spóźniony oraz rozpatrywany nie we właściwym czasie. Jednak przy tym wszystkim wciąż aktualny. Tak niekiedy bywa.

Fot.  http://www.chaskor.ru/article/byt_russkim_22113

Problem ten pojawił się w umysłach polityków i dziennikarzy po kolejnym zaostrzeniu stosunków międzynarodowych, to znaczy po mityngu na Placu Maneżowym. Rozpoczęło się kolejne etniczne rozgraniczenie. A dokładniej – rozgraniczenie etnicznych tożsamości.

Występują tu, z pewnością, pewne cykle. W Imperium Rosyjskim przynależność etniczna poddanych nie istniała. Głównymi kategoriami społeczno-ewidencyjnymi były stany i wyznania, etniczność występowała tylko w spisie. Nie znaczy to, że nie było świadomości etnicznej, rozgraniczenia i konfliktów międzyetnicznych: były, i to jeszcze jak! W Imperium Rosyjskim funkcjonowało nadzwyczaj skomplikowane „ustawodawstwo o obcych”, które stało w dokładnym przeciwieństwie do zwyczaju. Według zwyczaju, a więc wśród ludu, za obcych uważano praktycznie wszystkich nie-Rosjan w obiegowym sensie tego słowa. Tych, po których było to widać (Azjaci), o których było to wiadome (Polacy, Niemcy, Żydzi), a także w ogóle wszystkich, mówiących nie w języku wielkoruskim (podpadali pod tę kategorię nawet Ukraińcy, kiedy obstawali przy swojej narodowości). Jednak w sensie prawnym do obcych nie należeli ani Niemcy, ani Gruzini, ani Tatarzy, ani Polacy. Obcy tworzyli osobną „warstwę etniczną”, w skład której wchodziło 13 kategorii – od plemion tubylczych Syberii do Żydów. Słownik Brokgauza podaje: „Za wyjątkiem Żydów, oddzielna administracyjno-prawna sytuacja obcych warunkowana jest niskim poziomem ich obywatelskości, wskutek czego ciężary państwowe mogą być nakładane na nich wyłącznie stopniowo, a także osobliwym ustrojem ich życia. Zgodnie z wszystkimi tymi warunkami w sytuacji obcych daje się zauważyć znaczna gradacja: jedni z nich korzystają z pewnych przywilejów w kwestii płacenia podatków oraz służby wojskowej, ale w sytuacji relacji z innymi władze rosyjskie ograniczają się tylko do ściągania niektórych opłat i nadzoru nad ich samorządem”.

Proszę zwrócić uwagę: władzę Imperium Rosyjskiego (w połowie składające się z Kleinmichelów, Benkendorfów, Stűrmerów i Witte) nazywa się „władzą rosyjską”, choć prosty lud rosyjski zawsze uważał Niemca za obcego i częściowo krwiopijcę.

Dlatego słowo „rosyjski” (jak i słowo „obcy”) posiadało dwa znaczenia. Zwyczajowe oraz prawne. W sensie zwyczajowym oznaczało „Wielkorusa”, w prawnym – „należącego do Imperium Rosyjskiego” (rosyjski generał, rosyjski poddany, rosyjskie państwo).

Całemu rosyjskiemu, to znaczy już sowieckiemu, narodowi etniczność narzucona została w początkach lat 30. XX wieku w procesie wydawania dowodów osobistych. Etniczność (sowiecka „narodowość”) stała się ważną kategorią społeczno-ewidencyjną – cała konstrukcja ZSRR opierała się na sześciostopniowej hierarchii „narodów, narodowości, grup narodowych”. Zapis w dowodzie osobistym przetrwał mniej niż 70 lat (zmieniono go dekretem prezydenckim w 1997 roku), ale stał się bodaj jedynym realnym, bezspornym, zaświadczającym przez państwo rdzeniem etnicznej świadomości. Z tego powodu zatroskani kwestią narodową przedstawiciele niektórych ludów mocno przeciw niemu występowali. Sprawa dyskutowana była nawet w Sądzie Konstytucyjnym, lecz zwolennicy rubryki „narodowość” przegrali.

Można ich zrozumieć. W warunkach etnicznego rozgraniczenia potrzebne jest jakieś twarde kryterium. I oczywiście, problem pojawia się właśnie wśród dużych narodów, rozlegle zamieszkujących na olbrzymim terytorium. Wśród narodów z długą historią, potężną i zadziwiająco różnorodną kulturą. Wśród narodów, które całymi wiekami wciągały do siebie inne plemiona, wchodziły w związki z obcymi, same emigrowały oraz przyjmowały fale imigrantów. Kim jest Tofalar? To ten, którego tata jest Tofalarem i mama Tofalarką, to nie podlega żadnej dyskusji.

A kto to jest Rosjanin? Weźmy, na przykład, słynnego rosyjskiego administratora hrabię Edwarda Trofimowicza Baranowa, bliskiego przyjaciela imperatora Aleksandra II. Jego ojciec był hrabią Trofim-Johann von Baranow (tak!) z Estonii, a matka to Doroteja-Juliana Adlerberg. Zresztą, ojciec samego Aleksandra II był Rosjaninem w 1/16, a matka była Niemką. A zatem nawet zgodnie z najbardziej surowym prawem car rosyjski był Niemcem czystej krwi. Nie będziemy brać pod uwagę owej cząstki.

„No tak, oczywiście, - powiedzą, - arystokracja, a tym bardziej dom panujący! Tam zawsze były międzynarodowe małżeństwa. A prości Rosjanie – to zupełnie inne sprawa”.

Kwestia arystokracji jest słuszna. Ale w temacie prostego ludu także nic nie jest takie proste.

Z jednej strony, większość Rosjan żyła w swoich prowincjach. W XIX wieku około 90% Rosjan (a także Tatarów, Mordwinów i innych) rodziła się, żyła i umierała w granicach rodzinnego rejonu. To znaczy w rodzinnej wsi, w rodzinnym mieście. „Gdzie się urodził, tam się i przydał”. To w XX wieku rozpoczęły się prawdziwe masowe migracje i rozpowszechniły się małżeństwa mieszane, zwłaszcza w czasach sowieckich.

Z drugiej strony, prości ludzie, żyjąc w swoich rejonach, stopniowo mieszali się z miejscową ludnością pochodzenia niesłowiańskiego. W innym przypadku skąd wzięłaby się taka pstrokacizna narodu rosyjskiego, którą zauważono już w XIX wieku? Różnorodność konstytucji, kolorytu i formy oblicza Rosjan była na tyle duża, że nie wolno było mówić o jednym typie antropologicznym. I nieważne, czy to plemię ruskie zmieszało się z różnymi plemionami typu Mera, Weś i Czudź, czy to odwiecznie były odmienne plemiona, - tak czy inaczej, naród rosyjski był, można powiedzieć, niejednolity. Tak jak, zresztą, prawie wszystkie liczne narody, przez długi czas żyjące na rozległym terytorium w sąsiedztwie z innymi narodami.

A zatem mówić o „krwi” jest głupio w każdym przypadku. To nie ulega wątpliwości.

Ale jest i trzecia strona. Prosty lud rosyjski, mieszkający w XIX wieku na wsiach i w maleńkich miastach, był kiepsko związany z kulturą rosyjską. Występowała ona w dużych miastach, tam, gdzie żyło wielu Niemców i Francuzów. Oczywiście, nawet i ci najprostsi, ci całkowicie niepiśmienni ludzie też mieli swoją kulturę – tradycje, twórczość ludową. Ale to nie było to, co mamy na myśli, kiedy mówimy o kulturze rosyjskiej. Mamy na myśli Puszkina i Czajkowskiego, Czechowa i Serowa, a nie ludowe pieśni i obrzędy, przy całym szacunku i zainteresowaniu względem nich. Rosyjski język literacki także wypracowany został w dużych centrach kulturowych, dzięki pisarzom rosyjskim (przy całym szacunku i zainteresowaniu względem dialektów i gwar ludowych).

Z jakiego powodu wspominam o tych elementarnych kwestiach?

Często mówi się: Rosjanin – człowiek kultury rosyjskiej. A niekiedy jeszcze bardziej surowo: człowiek, który kocha i zna kulturę rosyjską oraz przekazuje ją swoim dzieciom. Brzmi miło, ale do niczego się nie nadaje. O jaką kulturę więc chodzi? O rosyjską kulturę ludową czy o wielką rosyjską literaturę? Zorientować się może w obu tych kulturach tylko niedawny absolwent filologicznego fakultetu - właśnie niedawny, póki jeszcze świeże są wspomnienia o egzaminach z folkloru i literatury. A jeśli mówić na serio, kulturowe określenie Rosjanina od razu odcina od rosyjskości wielomilionowe masy niewykształconych lub słabo wykształconych ludzi. Albo odwrotnie – odcina nosicieli kultury niskiej, których znowu nie jest tak mało – minimum jedna piąta narodu. To głupie i po prostu niedopuszczalne – nazwać nie-Rosjaninem wieśniaka, dlatego, że nie czytał „Braci Karamazow”, albo docenta z miasta, bo nie zna pieśni obrzędowych.

Często mówi się: Rosjanin to ten, kto łączy siebie i swoje życie z Rosją, z jej przeszłością i przyszłością. Brzmi wyniośle, ale też nie pasuje. Może odpowiada to w przypadku Szwecji czy Australii, albo jeszcze jakiegoś innego kraju, który nie przeżywał takich katastrofalnych rozbić i rozłamów, jak Rosja. W latach drugiej wojny światowej Johannes Becher napisał wiersz pt. „Ja – Niemiec”. Jego sens wyraża się w tym, iż prawdziwy Niemiec to ten Niemiec, który walczy z hitlerowskimi Niemcami. Mniej więcej taki właśnie okropny dylemat pojawił się przed Rosjanami w 1918 roku. Kto jest prawdziwym Rosjaninem – biały czy czerwony? Zjednoczenie Rosjan pod sztandarem nazizmu nie rozstrzygnęło tej kwestii, a tylko boleśnie odłożyło w czasie powzięcie decyzji; ona nie jest rozwiązana po dzień dzisiejszy. Nie będziemy porównywać Bunina i Szołochowa, to głupie. Albo Nabokowa i Koczetowa – to śmieszne. Ale przecież jasne jest, że nielojalność, czy wprost nienawiść do komunistów nie zrobiła z rosyjskich emigrantów pierwszej fali ludzi nierosyjskich. Co się tyczy mnie samego, to uważam, że jest dokładnie na odwrót: oni, oczywiście, są bardziej rosyjscy, aniżeli bolszewicka banda. Emigrantów z pozostałych fal także nie jestem skłonny wykreślać z liczby Rosjan. Tym bardziej, że oni sami siebie nie wykreślają. A zatem lojalność ojczyźnie oraz władzy rządzącej jest kryterium niezdatnym.

Pozostał tylko język rosyjski. Może Rosjanin to ten, kto mówi, pisze i myśli po rosyjsku? Niestety, to także nie podchodzi. Język, zwłaszcza po okresie sowieckim, nie może służyć jako niezawodny miernik. Istnieje bardzo dużo przedstawicieli byłych bratnich sowieckich narodów, którzy mówią w języku rosyjskim zdecydowanie lepiej, aniżeli w swoim języku ojczystym, ale przy tym nie uważają siebie za Rosjan. A także sami Rosjanie ich za takich nie uważają.

Oto i, à propos, właściwa zasada określenia jakiejkolwiek narodowości. „Uważam się” i „uważają mnie”, „ja siebie określam jako” i „uznają mnie za”.

Najprostsza sytuacja, kiedy tożsamość nie przeczy społecznemu uznaniu. „Jestem Rosjaninem”, - mówi ktoś. „Tak, jesteś Rosjaninem”, - odpowiada mu pewna grupa ludzi.

Ale możliwe są i inne sytuacje. Na przykład, człowiek uważa siebie za Rosjanina, ale jego za takiego nie uznają. Rosyjski Niemiec, na przykład, mówił w XIX wieku: „Jestem Rosjaninem i prawosławnym; dziad, okazuje się, był luteraninem i po niemiecku w ogóle nie mówił”.

Bywa (rzadko, ale zdarza się) sytuacja, kiedy człowiek mówi, że nie jest Rosjaninem (na przykład, Ukrainiec czy Białorusin), a odpowiadają mu: „Wszystko pokręciłeś! Przynależysz do jednej z gałęzi narodu rosyjskiego, a zatem w rzeczywistości jesteś Rosjaninem, i nie udawaj głupka”.

Kryterium „tożsamość – uznanie” jest dobre jako instrument badawczy, jednak całkowicie nieprzydatne dla codziennej praktyki politycznej. Dlatego uzasadnione jest pytanie – kim są sędziowie? Kim są ci ludzie, którym powierzono określenie cudzej tożsamości? I kto im to powierzył? Dyskusja nad tym zagadnieniem w żaden sposób nie przyczynia się do zgody międzynarodowej.

Z tego powodu pytanie „Co to znaczy być Rosjaninem?” w rzeczywistości jest pytaniem o coś innego. Tak naprawdę jest to pytanie o to, kto będzie decydował – kto Rosjanin, a kto nie bardzo. Jest to pytanie o władzę w sferze stosunków międzyetnicznych.

W ZSRR rozmieszczenie ludzi po względem narodowości (etniczności) było prerogatywą państwa. Dlatego, że państwo było narodowo-hierarchiczne, z powodu czego także i runęło. Później, w zgodzie z nowym ustrojem państwowym, etniczne samookreślenie stało się wreszcie osobistą sprawą obywateli. Zwrotu ku „narodom państwowym” nie przewiduje się, i chwała Bogu.

Być Rosjaninem – to osobisty wybór.

Każdy podtrzymuje swoją rosyjskość tak, jak może, jak umie, jak uważa za potrzebne. Jednemu w smak tradycje pogańskie, drugiemu – chrześcijańskie, trzeci bada swoją genealogię, a czwarty po prostu uważa siebie za Rosjanina i koniec gadania, i nie jest zobowiązany nikomu niczego udowadniać. Jest tylko jedno ograniczenie: nie wolno przeszkadzać innym ludziom uważać się za Rosjan i być Rosjanami tak, jak potrafią i jak tego chcą.

Autor: Denis Dragunskij.
Źródło: http://www.chaskor.ru/article/byt_russkim_22113 (wgląd: 6.07.2011).
Data publikacji: 3.02.2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz