Czy Rosja i Molska może zakończyć „dawny spór Słowian”?
Prezydent Polski Bronisław Komorowski podczas spotkania z Dmitrijem Miedwiediewem przyznał, iż ma nadzieję „ujrzeć jasną perspektywę rosyjsko-polskiego pojednania”. Oczekuje się, iż nastąpi ono na początku grudnia. Rosyjscy liderzy nie odbywali oficjalnych wizyt w Polsce od 2002 roku. I co tu dużo mówić, wzajemne stosunki naszych krajów przez cały ten czas nie były nazbyt ciepłe. Jednakże większość Polaków, z którymi rozmawiała korespondentka „Izviestii”, wierzą, iż lód między Warszawą i Moskwą zaczął już topnieć.
Fot. http://www.izvestia.ru/politic/ article3148286/ |
- Natychmiast po katastrofie smoleńskiej wszystko było zupełnie inaczej, - mówią Warszawiacy. – Ludzie z całego miasta przynosili tu kwiaty i znicze na pamiątkę tych, którzy zginęli, było to miejsce autentycznej żałoby. A teraz atmosfera zrobiła się bardzo niezdrowa.
Po prawej stronie spokoju pilnują policjanci, po lewej – dziennikarze, czekający na prowokację. I jedni i drudzy kontrolują grupy ludzi, strzegących drewnianego krzyża. To kopia tego samego „krzyża Kaczyńskiego”, który stał się nowym symbolem sprawiedliwych w przysłowiowej „wojnie polsko-polskiej” – pod osłoną nocy zniknął w wyniku podstępu tajemniczych wrogów.
Po jednej stronie – opozycyjna partia „Prawo i Sprawiedliwość”, po drugiej – liberałowie z prawicowej „Platformy Obywatelskiej”. Przy czym nie tylko między nimi istnieje walka: ze stron gazet i trybun politycznych „wojna polsko-polska” wyciekła na ulicę. Sąsiedzi przestają się pozdrawiać, jeśli dowiadują się o odmiennych upodobaniach politycznych.
Przykładem obecnej degrengolady stała się tragedia w Łodzi. Niepoczytalny mężczyzna wdarł się do lokalnego oddziału „Prawa i Sprawiedliwości” i zastrzelił pomocnika europosła – „z powodu nienawiści do partii i jej lidera”.
„Walczyć” Polacy będą co najmniej do jesieni 2011 roku, kiedy to odbędą się w kraju wybory parlamentarne. Brat zmarłego prezydenta Jarosław Kaczyński ma zamiar zrewanżować się tym razem i chce wykorzystać wszystkie atuty, w tym „kartę rosyjską”.
- Ważnym nie jest to, co się u nas mówi, lecz kto mówi. Właśnie tak trzeba reagować na „straszaki” związane z Rosją. A dokładniej – nie reagować na nie, - wyjaśniają polscy eksperci. Większość uważa, iż zbliżenia Rosjan i Polaków, które pojawiło się ostatnimi czasy, nie można już zahamować.
- Teoretycznie cofnięcie się do poprzedniej sytuacji jest możliwe, jednak w praktyce – mało prawdopodobne. W Polsce pojawiła się nowa świadomość społeczna, - uważa Andrzej Halicki, przewodniczący komisji sejmowej do spraw międzynarodowych. – Obywatele mają zupełnie inne oczekiwania wobec stosunków z Rosją. „Prawo i Sprawiedliwość” natomiast posługuje się totalną retoryką.
Jednym z głównych zagadnień rosyjsko-polskiego wezwania jest śledztwo w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154M. „Prawo i Sprawiedliwość” nazywana jest już „partią jednej katastrofy”. W sejmie prawicowcy urządzili osobne miejsce pamięci z imionami zmarłych należących do tej samej partii. W sali posiedzeń ich miejsca oznaczone są biało-czerwonymi wstążkami – do tej pory puste.
Jarosław Kaczyński, który stracił brata-bliźniaka, na wszelkie sposoby daje do zrozumienia: Rosjanie coś ukrywają, a rządzący „sprzedają interesy narodowe”. Na znak protestu zrezygnował nawet z zasiadania w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i nie przyszedł na warszawski cmentarz Powązki, gdzie osłonięto pomnik ofiar katastrofy lotniczej.
- Nie mam żadnych podstaw uważać, iż strona rosyjska chce negatywnie wpłynąć na bieg sprawy, - powiedział Andrzej Halicki. – Nie słyszałem żadnych pretensji ani od członków komisji rządowej, ani od Ministerstwa Zdrowia, ani od pracowników ambasady. Ale im dłużej będzie trwało śledztwo – a ono, oczywiście, nie zakończy się szybko, - tym bardziej pole do spekulacji będzie się powiększało.
Polacy nie skrywają, iż tak jak dawniej z obawą spoglądają w stronę Moskwy. Przyznają jednak, że często cały problem tkwi w ich własnych kompleksach.
- Istnieje u nas ogromna ilość stereotypów o Rosjanach i o Rosji, - przyznaje poseł Europarlamentu Bogusław Sonik. – Wiele Polaków uważa Rosję za autorytarne państwo, gdzie opinia publiczna ślepo podąża za władzą. Mamy uprzedzenia wymieszane ze strachem, iż Rosja nie zrezygnowała z imperialistycznego marzenia, by swoje warunki dyktować sąsiednim krajom.
W jego gabinecie w Krakowie wisi starodawna mapa, na której Wilno znajduje się w granicach państwa polskiego.
- Nie, to nie jest moje marzenie, - śmieje się Sonik. – To po prostu dla kolekcji.
Sam był w Rosji tylko jeden raz – pojechał do Kaliningradu. „Może i ja sam jestem ucieleśnieniem złych opinii o Rosji, - mówi parlamentarzysta. Jednak przyznaję przecież: nie mamy dosyć kontaktów, żywych stosunków z Rosjanami”.
Kwestią szczególną dla Polaków jest Ukraina. Mówią wprost: tutaj ich interesy narodowe ścierają się z rosyjskimi.
- U nas Ukrainę nazywa się „bliską zagranicą”, dla Polski to „pas bezpieczeństwa” między nami i Rosją, - mówi były minister obrony narodowej Polski Janusz Onyszkiewicz. – Nie ukrywam, że Polacy byli rozczarowani „pomarańczową” ekipą. Teraz kwestia szybkiego wejścia Ukrainy do UE i NATO nie jest już tak wartościowa. Jesteśmy jednak zainteresowani, aby Ukraina została członkiem Unii.
Według niego, wszystko opiera się na sprawach z dawnej przeszłości.
- Do połowy XVII wieku prawie cała Ukraina znajdowała się w granicach Rzeczypospolitej. Kraj ten zajmuje czułe miejsce w naszym sercu. Polacy mają poczucie historycznej odpowiedzialności za Ukrainę, - wyjaśnia Onyszkiewicz. Gdyby wiedzieli o tym Ukraińcy. Szczególnie mieszkańcy Doniecka lub, na przykład Sewastopola…
Prawda, „dawny spór Słowian między sobą”, jak powiedział klasyk. Notabene, tutaj pamiętają, iż Puszkin nie tylko przyjaźnił się z Adamem Mickiewiczem, ale nawet zazdrościł sztuki improwizacji swojemu polskiemu koledze. Dziś w Warszawie marzy się o tym, by Rosja rozmawiała z Polską „jak równy z równym”. „My, oczywiście, nie jesteśmy Stanami Zjednoczonymi ani Francją, ale mamy jakieś znaczenie w UE i nawet w NATO”, - przypomina Onyszkiewicz.
Polacy cenią eleganckie gesty, także w polityce. Doskonale pamiętają, od czego zaczęło się ich pogodzenie z Niemcami. W połowie lat 60. XX wieku polscy biskupi zwrócili się do niemieckich braci w wierze z prośbą o chrześcijańskie przebaczenie. „Co Niemcy mają wybaczać Polakom?!” – oburzano się wówczas w Polsce.
- Proponowano nam, byśmy pielęgnowali w sobie nienawiść do Niemców jako swego rodzaju skarb narodowy, - wspomina Adam Rotfeld, były minister spraw zagranicznych Polski, a obecnie – współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych. – Z Rosjanami wszystko było inaczej. W końcu nie tylko my, ale i oni byli ofiarami stalinowskiego reżimu. I trzeba zrozumieć, że współczesna Rosja nie jest po prostu kontynuacją Związku Radzieckiego, lecz nowym państwem, które szuka swojej drogi. I ono też ma swoje narodowe interesy.
Grupa do Spraw Trudnych wymyśliła w 2008 roku, by rosyjscy i polscy uczeni mogli przedyskutować najdelikatniejsze kwestie XX wieku. W Rosji już pojawiły się już owoce ich pracy – ciężki tom „Białe plamy. Czarne plamy”. W Polsce przetłumaczą go w związku z wizytą Dmitrija Miedwiediewa. Pora, na koniec, zostawić historię historykom, zgadzają się sami Polacy.
I z uśmiechem mówią: każdego roku w Polsce przeprowadzane są ankiety na temat tego, kogo lubią a kogo nie lubią Polacy. I oto Rosjanie pewnie weszli na listę tych pierwszych. Polacy sami potrafią żartować ze swoich fobii – i wypuścili reklamę: „niziutko, niziutko” nad polską ziemią przelatuje rosyjski „Sputnik”. Jest jednak pokojowy i niegroźny. Tak właśnie nazywa się festiwal kina rosyjskiego, który cieszy się w Polsce ogromnym zainteresowaniem. Notabene, odbywa się on w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki – w tej samej „stalinowskiej wysotce”, którą jeszcze kilka lat temu Polacy chcieli zburzyć.
Rys. http://www.proficinema.ru/mainnews/ festival/detail.php?ID=94738 |
Rosyjskie filmy można znaleźć także na sklepowych półkach – „Samolot w płomieniach”, „Ballada o żołnierzu” i „Lecą żurawie”, „Wojna i pokój” i nawet „Pancernik Potiomkin”. Są też i książki o wschodnim sąsiedzie – nie wszystkie pełne nienawiści. Niedawno wydano zbiór pt. „Rosja” polskiego poety i eseisty, laureata literackiej Nagrody Nobla Czesława Miłosza. Jak mądrze powiedział: „Opisać pogmatwane źródła sporów jest tak samo trudno, jak opisać przyczyny konfliktu dwóch rodzin, od niepamiętnych czasów żyjących na jednej ulicy”. W Polsce istnieje nadzieja, iż droga do dobrosąsiedztwa wreszcie została otwarta.
Autor: Jekaterina Zabrodina
Źródło: http://www.izvestia.ru/politic/article3148286/ (wgląd: 13.11.2010).
Data publikacji: 13.11.2010.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz